Reklama

16 pażdziernika to „Dzień Szefa", ale jeszcze nie w Polsce

W kalendarzu nietypowych świąt 16 października to „Dzień Szefa", gdy menedżerowie mogą się spodziewać wyrazów uznania, podziękowań a nawet drobnych upominków od podwładnych. Spokojnie - na razie nie w Polsce

Aktualizacja: 16.10.2016 09:35 Publikacja: 16.10.2016 09:13

16 pażdziernika to „Dzień Szefa", ale jeszcze nie w Polsce

Foto: 123rf

Kubki z nadrukiem "Najlepszy szef na świecie" i okolicznościowe kartki z gotowymi już deklaracjami wdzięczności i sympatii - to wszystko mają do wyboru Amerykanie, którzy 16 października obchodzą jedno z mniej znanych świąt made in USA: „Dzień Szefa".

Swoim zasięgiem Dzień Szefa objął kilka anglojęzycznych państw (w tym Kanadę, Indie, czy Wielką Brytanię i Irlandię), ale nadal znany jest głównie z przypominających o nim okolicznościowych tekstów. W kalendarzu nietypowych świąt, których w roku jest już ponad tysiąc (w niektóre dni przypada po kilka), „Dzień Szefa" pojawił się oficjalnie w 1962 r.

Wniosek córki-sekretarki

Jednak jego początki sięgają końca lat 50.XX , gdy Patricia Haroski, sekretarka firmy ubezpieczeniowej z Illinois zarejestrowała to święto. Data niebyła przypadkowa - Haroski wybrała dzień urodzin swojego ojca, który był wówczas również jej szefem... We wniosku rejestrowym wyjaśniała, że święto pomoże poprawić w firmach relacje między menedżerami i pracownikami (o rodzinie nie wspomniała), zwracając uwagę tych ostatnich na ciężką pracę i zaangażowanie przełożonych. Da też szansę pracownikom, by wyrazili swoje uznanie dla szefa - nie narażając się tak bardzo na zarzuty lizusostwa.

Sądząc po okolicznościowych kartkach dostępnych w Internecie wielu menedżerów może 16 października poczuć się superszefami. Jak jednak twierdzi prof. Sydney Finkelsteinz Dartmouth Business School (ten sam, który co roku publikuje listę najgorszych prezesów) superszefów, czyli Superbosses jest niewielu. Według niego to ci, którzy nie tylko pomagają pracownikom przekraczać bariery i osiągać więcej, niż kiedykolwiek się spodziewali. Powinni także umieć wyławiać talenty i umiejętnie je rozwijać - tak, by budować nowe pokolenie liderów. W praktyce oznacza to, że jakość szefa potwierdzają udane kariery jego byłych podwładnych.

Nos do talentów

Ci ciekawe prof. Finkelstein nie uznaje n.p. za „superszefa" jednego z najbardziej sławnych menedżerów XX wieku - Jacka Welcha, wieloletniego prezesa General Electric, choć spora grupa z jego menedżerów stanęła potem na czele znanych firm. Po pierwsze - jak wyjaśnia - nie wszyscy z tych menedżerów się sprawdzili, a po drugie, wielkie koncerny cieszą się renomą tzw. academy companies, czyli kuźni talentów. Mają zasłużony wizerunek świetnych miejsc do rozpoczęcia i rozwoju kariery, co sprawia, że czasem trudno ocenić, na ile sukces ich „absolwentów" to zasługa firmy a na ile bezpośrednio prezesa.

Reklama
Reklama

Jak wynika z badań prof. Finkelsteina, superszefowie niekoniecznie są osobami, z którymi naprawdę mielibyśmy ochotę obchodzić „Dzień Szefa". Wielu z nich ma gigantyczne ego, trudny charakter, więc na co dzień nie pracuje się z nimi łatwo. – Superszef chce wygrywać i chce tego ponad wszystko. Jednak świetnie rozumie, że chcąc wygrywać, musi mieć najlepszych w świecie ludzi. Zrobi więc wszystko, by takich ludzi znaleźć i wydobyć z nich to, co najlepsze - podkreśla Finkelstein.

Rynek pracy
W 2026 r. firmy będą musiały walczyć o specjalistów AI i cybersecurity
Rynek pracy
Co dziewiąty pracujący w Polsce ma tylko umowę zlecenie – dane GUS
Rynek pracy
Coraz mniej wakatów na zamrożonym rynku pracy
Rynek pracy
Gwiazdkowe nadzieje polskich pracowników
Rynek pracy
Dyrektywa Women on Boards – co o niej wiedzą Polacy?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama