6.30
Nie pada. I przyjmują w skupie. Przyjmują, to tak naprawdę dużo powiedziane. Po wypowiedzi premiera Morawieckiego z ostatniej środy, że państwo zabierze się za skup owoców, wprawdzie ceny poszły w górę o 40 groszy do 1,10 złotych za kilogram najpiękniejszych wiśni.
Ale właściciele punktów odbioru znaleźli na to sposób i zaczęli utrudniać życie sadownikom racjonując opakowania, w których przyjmowali owoce. Sadownik oddając zbiory nie wie ile opakowań dostanie na następną dostawę: 5, 10, 20? Oczywiście wyjściem jest objechanie kilku punktów, uciułanie tylu platonów, ile się tylko da. Tak, naturalnie trzeba będzie zapisać ile opakowań się wzięło z którego punktu i tam też zawieźć potem owoce. To utrudnienie i dodatkowy koszt, bo paliwo drogie. No i nie każdy ma przyczepę do samochodu, żeby wieźć dalej. W ten sposób z grupy zbieraczy wyłącza się jedna osoba, która zajmuje się logistyką.
9.00
Zbieramy. Wiśnie są piękne, ale tak dojrzałe, że same lecą z drzew. Już nawet nie są wilgotne po ostatnich deszczach, ale w platonach nie mogą czekać nawet pół dnia, bo się „kocą". Czyli pokrywają się szarym puszkiem. Jeden zakocony owoc i spada gatunek do „dwójki".