Reklama

Powrót posła

A więc wrócił. Nie widzieliśmy go ponad miesiąc. Tęskniliśmy, wyglądaliśmy, czy aby się nie zmienił, czy nie zmarniał, nie wychudł za bardzo, nie posmutniał zanadto.

Publikacja: 13.05.2010 23:35

Pan marszałek Komorowski fuknął co prawda, że „nie tęskni za jego obecnością w mediach”, ale to tylko o obecność w mediach chodziło, w domu to co innego, do domu wszak go zaprosił.

Więc przyszedł, już jest dostępny. Na razie nie dla wszystkich, na razie tylko Tomasz Jastrun gaworzy z nim sobie o Holderlinie, a premier, ministrowie i marszałek konsultują z nim kampanijne pomysły, ale już jest.

[wyimek] [b][link=http://blog.rp.pl/mazurek/2010/05/13/powrot-posla/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Nie widziano go długo, był zajęty. Zrobiono mu w tym czasie wszechstronne badania genetyczne, ale one niczego nie wykazały. Za to prof. Schetyna wpadł przy nich na trop „genu nienawiści”. Ten znany wrocławski genetyk wykrył go oczywiście nie u niego, lecz u „braci Kaczyńskich”. Nie, nie u jednego żyjącego – od razu u obu go odkrył. To się nazywa skuteczność badań naukowych, to się nazywa takt!

Wróćmy jednak do naszego subtelnego wielbiciela klasyki weimarskiej. Kierowany wiernością w przyjaźni wsparł swego oddanego druha Bronisława, gdy tylko zauważył pierwsze oznaki słabości. Posłużył radą, chusteczką z wyhaftowanym monogramem łzę otarł, zacytował Senekę, zanucił serenadę, adres do Wikipedii zapodał. Że co? Nie, świńskiego ryja nie przyniósł, u państwa marszałkostwa dziczyzny pod dostatkiem, pan hrabia stale świeżą donosi. Wibratora też ze sobą nie wziął, w końcu tam są dzieci!

Reklama
Reklama

Że posła dotychczas innego znaliśmy? A co, nie mógł się zmienić? Że „w tym wieku ludzie się nie zmieniają i że to wszystko jest właśnie na rzecz kampanii, i to jest zakłamywanie rzeczywistości”? Te akurat słowa prof. Schetyny dotyczyły innego milczącego nienawistnika, ale nim głowy zaprzątać sobie nie będziemy.

Już wiemy, iż pan poseł wniesie do kampanii swoją wrażliwość i wysublimowanie, delikatność i powściągliwość w ocenach. Nie możemy się tylko doczekać, kiedy przemówi. Choć przyznać musimy, on nawet milczeć potrafił z klasą. Zresztą oddajmy głos klasykowi Haszkowi: „Było to więcej niż zwykłe milczenie, czuło się w nim coś chwytającego za serce”.

Ba, nie tylko za serce. Wielu z nas po prostu flaki się przewracały.

Pan marszałek Komorowski fuknął co prawda, że „nie tęskni za jego obecnością w mediach”, ale to tylko o obecność w mediach chodziło, w domu to co innego, do domu wszak go zaprosił.

Więc przyszedł, już jest dostępny. Na razie nie dla wszystkich, na razie tylko Tomasz Jastrun gaworzy z nim sobie o Holderlinie, a premier, ministrowie i marszałek konsultują z nim kampanijne pomysły, ale już jest.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Reklama
Publicystyka
Konrad Szymański: Jaka Unia po szkodzie?
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Reklama
Reklama