Piotr Semka zwraca uwagę na fakt, że naszym życiu brakuje Jana Pawła II.
Polska znajduje się w stanie ostrej politycznej wojny polsko-polskiej. Brakuje dyskretnego i łagodzącego wpływ przybysza z Watykanu, który w trakcie swoich wizyt urządzał coś w rodzaju wielkich narodowych rekolekcji. Filozof Dariusz Karłowicz trafnie porównał rolę papieża do roli mądrego i taktownego monarchy, który dzięki swojemu autorytetowi jednym słowem czy jednym gestem przykuwał uwagę Polaków i skłaniał ich do głębszej refleksji. Swoje robi też czas - dorosłość osiągają już te roczniki, które w swoim świadomym życiu pamiętają Jana Pawła II raczej jako starca nękanego chorobami niż Bożego Atletę, który w końcu lat 70. był symbolem nowej siły Kościoła.
Publicysta „Rzeczpospolitej” podkreśla, że Karol Wojtyła wymykał się dotychczasowym watykańskim normom i wniósł świeży powiew do Kościoła katolickiego.
Przejawem takiej postawy była m.in. reakcja Jana Pawła II na widok dwóch więźniów komunizmu. Papież z Polski powstaje z tronu na widok dwóch siwych głów - więźniów komunizmu, Stefana Wyszyńskiego z Polski i Josefa Slipyja, grekokatolickiego kardynała, który przeszedł lata udręczeń w syberyjskim łagrze. Czy poprzedni poprzednicy papieża Polaka nie mogli wykonać takich gestów? Mogli, ale nie potrafili przełamać sztywnej etykiety. Dopiero Jan Paweł II zrozumiał, że chrześcijaństwo bez takich ludzkich gestów zamienia się w bezduszny rytuał, który z lubością wyszydzają potem wrogowie religii.
Czy bogata spuścizna Jana Pawła II przetrwa próbę czasu?