Że Palikot jest żałosny, wie wystarczająco wielu Polaków. Pewnie dlatego, w myśl zasady „jaki pan, taki kram”, mizernie wyglądają również listy jego kandydatów do Sejmu. Już same liczby mogą szokować: 920 osób w 41 okręgach, 46% kobiet na listach, 34 osoby od „Wolnych konopii” i Kampanii Przeciw Homofobii. Planowane poparcie - gdzieś w granicach błędu statystycznego.
Jak przystało na mistrza pajacowania, Palikot w swej cyrkowej trupie zgromadził wybitne jednostki. Wśród plejady gwiazd znaleźli się pływak Marcin Kaczmarek, zawodniczka fitness Elżbieta Borecka-Brzózka, eksksiądz i aktualny redaktor tygodnika "Fakty i Mity" – Roman Kotliński, a nawet mężczyzna, który... zmienił płeć. Dyrektor cyrku nie zapomniał o profesjonalnym konferansjerze, byłym dziennikarzu „Gazety Wyborczej” i jurorze „Idola" - Robercie Leszczyńskim. Ten ostatni zdradza, co pchnęło go do decyzji: "Dla mnie Polska składa się z dwóch wydarzeń: sierpnia 1980 roku i czerwca 1989 roku. To jest Polska, w której żyję, która została wtedy ukształtowana. Zmiana definicji na to, żeby aktem założycielskim nowej Polski był 10 kwietnia 2010 roku powoduje, że ja startuję do Sejmu. Nie mam wyjścia, mam pistolet przy głowie, a ten pistolet przystawiają mi panowie z PiS".
Jak się okazuje - w cyrku Palikota może znaleźć pokrewną duszę sam Robert Biedroń. "Taniec godowy trwa - mówi. - Rozmawiamy. Wolałbym nie zdradzać szczegółów. Dla mnie priorytetem jest to, żeby związać się z partią na dłużej. Muszę wiedzieć, co partia będzie robić także po wyborach". Popołudniu w czwartek Palikot oznajmił, że Biedroń będzie jego "jedynką" w Gdyni.
Ekspert od czarów z gumowymi rekwizytami nie zapomniał też o rodzinie. Pod szczęśliwą "13" wystartuje w okręgu wałbrzyskim jego teściowa Krystyna Kubat. "Niech to będzie przykład tego, że teściowa może być dobra" - obwieścił były wiceszef Platformy.
Jak to dobrze, że od kiedy Palikot przestał służyć Donaldowi Tuskowi, stał się niewidzialny. To jest jego najlepsza, a na pewno najlepiej służąca społeczeństwu sztuczka.