Na portalu wPolityce.pl czytamy:

Pojawienie się nazwiska Rokity wśród ludzi rekomendujących Dorna jest sensacją. Obaj panowie zawsze okazywali sobie niechęć, znane były ich awantury w sejmowej kadencji 2001-2005, kiedy obaj byli szefami klubów: Rokita - PO, a Dorn – PiS. Mieli też różne poglądy na organizację administracji i samorządu – Dorn to większy centralista, Rokita – bardziej przywiązany do idei decentralizacji. W roku 2005 Kaczyński nie chciał widzieć Rokity szefem MSWiA między innymi dlatego, że obiecał ten resort Dornowi.

Rokitę i Dorna połączyła jednak państwowotwórcza pasja i zainteresowanie sprawami ustrojowymi. Ten akt to kolejny ruch Rokity w kierunku szeroko rozumianego obozu pisowskiego, a w każdym razie oddalający go od PO.

To się musiało wydarzyć prędzej czy później. Wykiwany w partyjnych rozgrywkach przez Donalda Tuska, Rokita nie mógł wysiedzieć na uboczu polityki. Bezczynne przyglądanie się nie jest w jego stylu i wykonał właśnie pierwszy krok w kierunku „powrotu do gry”. Czy będzie to powrót w wielkim stylu? Wkrótce zobaczymy.