Nie ma to jak dorobić drugie dno do tematu. Atak na Dariusza Libionka, historyka zajmującego się Holocaustem, któremu ktoś namalował swastykę na samochodzie, stał się dla redaktora Seweryna Blumsztajna pretekstem do kolejnego ataku na PiS.
Po zbezczeszczeniu pomnika w Jedwabnem wielu mówiło: to tylko incydent, Kościół właściwie milczał, a PiS ogłosił, że to prowokacja. Gdy zamalowano litewskie nazwy w Puńsku, komentatorzy często tłumaczyli to prześladowaniem polskiej mniejszości na Litwie. Nie było poważnych reakcji po podpaleniach w Białymstoku muzułmańskiego domu modlitwy i mieszkania pakistańsko-polskiego małżeństwa. A o ilu takich wydarzeniach nie wiemy? – pyta dziennikarz „GW”.
To dopiero wstęp. Blumsztajn przestrzega przed widmem, które rodzi się z „antytuskowej krucjaty”:
A kto zliczy rasistowskie incydenty na stadionach, gdzie prawdziwie patriotyczna młodzież krzyczy na Żydów i kolorowych? Malunkami swastyk czy powieszonych gwiazd Dawida już dawno nikt się nie zajmuje. To jest narastająca fala, brunatna fala. Idzie przez Europę i wzbiera w Polsce, ale nikt u nas nie chce jej zauważyć. Przepraszam, są tacy, którzy ją widzą i chcieliby na niej popłynąć. PiS przytulił rasistowskie środowiska kibiców spenetrowane przez neofaszystów, wydał im patriotyczny glejt i włączył w antytuskową krucjatę. Tylko pamiętajcie, panowie - kto wiatr sieje, burzę zbiera. Będziecie rozliczani z każdego rasistowskiego napisu na stadionie, z każdego bandyckiego incydentu - to są już Wasi chłopcy.
Bronisław Wildstein na łamach "Rz" odpowiada Blumsztajnowi: