Podczas gdy zadowoleni z siebie przedstawiciele władzy pozują do zdjęć w piłkarskich koszulkach i przechwalają się swoimi osiągnięciami, w tle trwa dramat zwykłych ludzi. Ludzi bez przepustek UEFA, ale także bez pieniędzy za wykonaną pracę. Po skandalu z podwykonawcami na A2 (nadal pieniędzy nie dostali) wybucha kolejny, z podwykonawcami Stadionu Narodowego. W grę wchodzi - w zależności od tego, kto wylicza - od kilkunastu do nawet 100 milionów złotych nie uregulowanych należności.
Warzecha pisze o zapowiedziach blokady stadionu:
Podwykonawcy w desperacji zapowiadają blokadę Stadionu Narodowego, jeżeli w nie dostaną obietnicy od koordynującego budowę Narodowego Centrum Sportu, że w ciągu tygodnia otrzymają zapłatę. Zapewne doskonale rozumieją, że to ich ostatnia szansa. Blokada Narodowego ma sens tylko w czasie Euro. Później rząd będzie mógł ją zlekceważyć.
I dodaje:
Dziesiątki małych firm jest na krawędzi bankructwa, a Euro zostało przygotowane ich kosztem. Możliwości są dwie. Albo ich groźby i ewentualna blokada okażą się skuteczne i będą zbyt poważnym wizerunkowym kłopotem dla ekipy Tuska, odniosą więc skutek. Albo rząd postawi na rozwiązanie siłowe, licząc na to, że grupka walczących o swoje nie znajdzie wsparcia wśród podochoconych piłkarskimi emocjami Polaków.