Polityka w Polsce jest na tyle ... oryginalna, że często wymyka się z uporządkowanych ideologicznym klasyfikacjom. To, co w teorii politycznej nazywa się lewicą i prawicą, nie ma tak naprawdę prawdziwego zastosowania, jeśli chodzi o naszą scenę polityczną. Na to zagadnienie zwraca uwagę Wojciech Maziarski w komentarzu w "Gazecie Wyborczej", komentując pomysły "lewicy" i "prawicy", by podnieść podatki dla najbogatszych.
????Sam prezes wygłosił pochwałę polityki Janosika, bo "nie do zaakceptowania jest sytuacja, w której osoby mające najwięcej pieniędzy płacą niższe podatki niż ci, którzy mają ich najmniej". "Najwięcej płacą ci, którzy mają najniższe dochody" - dorzuciła posłanka PiS Beata Szydło. Pomysł oskubania lepiej zarabiających Polaków jako pierwsza zgłosiła lewica proeuropejska i bezbożna Leszka Millera. Teraz dołączyła do niej lewica narodowa i pobożna Jarosława Kaczyńskiego, z niejasnych powodów nazywana prawicą.
- pisze Maziarski, ale przypomina, że to rządy tych dwóch "lewicowych partii" prowadziły najbardziej liberalną politykę gospodarczą i to one obniżały podatki.
Zabawne, że obie lewice zrobiły się takie janosikowe dopiero za rządów PO. Gdy same rządziły, to obniżały podatki - i chwała im za to. Miller wprowadził 19-procentowy podatek liniowy dla samozatrudnionych (szkoda, że tylko dla nich), a Jarosław Kaczyński spłaszczył PIT, ścinając najwyższą stawkę z 40 do 32 proc. (zaczęło to obowiązywać już za rządów PO).
- punktuje i dodaje: