Jedną z ulubionych figur retorycznych używanych dla opisu negocjacji, jakie toczyły się na przełomie 1988 i 1989 roku, a których rezultatem były częściowo wolne wybory, jest podkreślanie – jak to kiedyś napisał zastępca naczelnego „Gazety Wyborczej" Jarosław Kurski – „zbiorowej mądrości Polaków, którzy bez jednego wystrzału i jednej rozbitej szyby przewrócili pierwszą kostkę komunistycznego domina".

To zręczne, ale z gruntu fałszywe sformułowanie usłyszeliśmy po raz kolejny przy okazji żenującej imprezy, jaką była feta z okazji 90. rocznicy urodzin Wojciecha Jaruzelskiego urządzona mu przez postkomunistów z SLD i Ruchu Palikota. Ilekroć słyszę taką lub podobną frazę, tylekroć budzi się we mnie sprzeciw. Owszem, Okrągły Stół był pokojową formą przejęcia przez ówczesną opozycję części władzy z rąk komunistów, ale czy można mówić o całkowicie bezkrwawym przewrocie? Czy wolno nam zapomnieć o ofiarach, które zginęły z rąk „nieznanych sprawców” w latach 80.? W 1989 roku w tajemniczych okolicznościach odeszli z tego świata trzej znani z patriotycznej działalności księża: Stefan Niedzielak, Stanisław Suchowolec i Sylwester Zych.

III Rzeczpospolita rodziła się bez kanonady z karabinów maszynowych, ale komunistyczni skrytobójcy funkcjonowali do ostatnich chwil istnienia PRL. Różnie tłumaczy się dzisiaj motywy ich zbrodni (prowokacje przeciw idącym na ugodę generałom Wojciechowi Jaruzelskiemu i Czesławowi Kiszczakowi, próba zastraszenia opozycji, wypadki „przy pracy”), ale są one faktami, o których nie należy zapominać. Podobnie jak trzeba mieć w pamięci liczone na grubo ponad 100 ofiary Służby Bezpieczeństwa PRL w latach 1981–1988, których okoliczności śmieci starała się wyjaśnić – ale bez pełnego sukcesu – powołana przez kontraktowy Sejm komisja pod kierownictwem Jana Marii Rokity.

Jerzy Bukowski