Gdy w 2018 roku były podwójny agent rosyjskiego i brytyjskiego wywiadu Sergiej Skripal został otruty w Wielkiej Brytanii na polecenie Kremla za pomocą bojowego środka nowiczok, Londyn w ciągu 24 godzin nałożył sankcje na Moskwę i skłonił kilkanaście innych krajów do pójścia tym śladem. Od próby zabójstwa w podobny sposób Aleksieja Nawalnego mija prawie miesiąc, ale Niemcy, choć podjęły się ratowania lidera rosyjskiej opozycji, wciąż zwlekają z odpowiedzią.
To klasyczna strategia kanclerz Merkel, która znowu może zamieść pod dywan trudny problem. W poniedziałek niemiecki prokurator po długiej rozmowie z Nawalnym powiedział, że myśli on i mówi precyzyjnie, wie, co się z nim stało, i chce kontynuować działalność w Rosji. Presja na drastyczne ukaranie Kremla zaczyna więc zanikać.
– Putin rozumie tylko jeden język: handlu gazem – powiedział co prawda zaraz po zatruciu Nawalnego Norbert Röttgen, szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu. Sama kanclerz po raz pierwszy przyznała wtedy, że w grze jest wstrzymanie budowy gotowego w 94 proc. gazociągu Nord Stream 2. Z czasem ton deklaracji zaczął jednak mięknąć. Szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas podkreślał niedawno kolosalny koszt takiego ruchu dla biznesu, a minister gospodarki Peter Altmaier dowodził, że sankcje nie są skutecznym narzędziem wymuszania zmiany polityki autorytarnych państw.
Niemcy, które w 2023 r., rezygnując z energii jądrowej, zamykają ostatnie kopalnie węgla i nie mogą polegać na wyczerpujących się pokładach gazu pod Morzem Północnym, dawno postawiły na rosyjski gaz. Mogłyby go co prawda sprowadzać przez Ukrainę, ale uznały, że wyjście naprzeciw obawom Moskwy przed uzależnieniem od Kijowa jest kluczowym elementem partnerstwa z Rosją. Nie bez znaczenia są też niższe stawki rosyjskiej energii dla utrzymania konkurencyjności wychodzącej z pandemii niemieckiej gospodarki.
Coraz więcej wskazuje więc na to, że skończy się na symbolicznych karach. Kanclerz, która do tej pory co tydzień rozmawiała z Putinem, od miesiąca nie przyjmuje telefonów z Kremla. Możliwe, że Berlin idąc w ślady USA, skłoni Unię do nałożenia sankcji na firmy kładące gazową rurę (ale nie konsorcjum, które ją buduje), przez co projekt opóźni się o kilka miesięcy. Taki sam efekt mogą przynieść komplikacje w wydaniu zgody na uruchomienie Nord Stream 2.