15 milionów złotych, ok. ?30 proc. poparcia i co najmniej ?20 mandatów – te liczby opisują plan PiS na kampanię wyborczą do europarlamentu.
W partii od kilku tygodni działa sztab ekspertów i polityków, którzy pracują nad strategią wyborczą. Będą pracować aż do wyborów parlamentarnych. Bo prawdziwym celem Jarosława Kaczyńskiego jest teka premiera, wybory europejskie to zaś początek marszu PiS po władzę.
Dlatego też na ogłoszony w sobotę program PiS nie należy patrzeć w kontekście europejskim, lecz krajowym. Sobotni kongres PiS pokazuje, że Kaczyński chce wygrać wybory, przeciągając na swą stronę elektorat socjalny, w tym klasę średnią, zubożoną w ostatnich latach przez kryzys.
W programie Smoleńsk jest co prawda obecny, ale nie ma mowy o zamachu („Tragedia smoleńska, niezależnie od jej przyczyn, stała się? wielkim upokorzeniem państwa polskiego i Polaków"). Nie ma także bliskich dotąd PiS postulatów szerokiej lustracji czy dekomunizacji.
Prawda jest jednak taka, że PiS nigdy swych kolejnych programów społecznych i gospodarczych nie realizował. Oczywiście głównie dlatego, że przez lata dostawał widowiskowego łupnia od PO i od 2007 r. nie doszedł do władzy. Ale nawet wcześniejszy program wyborczy z 2005 r. – który przyczynił się do podwójnego zwycięstwa PiS i Lecha Kaczyńskiego – dzień po utworzeniu rządu trafił na półkę.