Sienkiewicz z drugą połową pogłowia

Na Placu Zamkowym Obama brylował za kuloodporną ścianką, trzej logistycy jego bezpieczeństwa z resortu ministra Sienkiewicza osuszali kolejną flaszkę w stołecznej komendzie, a ja tkwiłam w oku cyklonu.

Publikacja: 08.06.2014 12:12

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Anna Kozicka–Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

W dziesięć sekund po przebyciu terminalu wjazdu z Opola dołączyłam do korka na A4 i tak już zostałam. Oczywiście, ktoś z terminalu mógł wcześniej uprzedzić, że pchać się tu nie ma sensu, ale kasowanie bałwana to proceder nadzwyczaj intratny. W okolicy Opola istnieją inne, nawet krótsze szlaki do Wrocławia. Bałwan, łaknąc bezpiecznego komfortu, wybiera jednak autostradę, by nieraz się przekonać, że tu białe bywa naprawdę czarne.

W ciągu półtorej godzinki przymusowego czekania można pożywić się, zdrzemnąć, przeczytać gazetę. Można poczynić szereg obserwacji psychologicznych i socjologicznych. Te piesze wyprawy turystyczne zachłannych na widoki cudzego nieszczęścia. Ta cienka warstewka cywilizacji, pękającej już za draśnięciem pierwszych chwil sytuacji, w której ni sposobności do ucieczki, ni intymnego ustronia. Posiadacz lśniącej furmanki i plastikowej karty, które nobilitują go ponoć na Europejczyka, zdolny jest zwyczajnie, publicznie rozpiąć spodnie na poboczu autostrady. Potrafi równocześnie nie odjąć ani na moment od ucha drugiej ręki z przytwierdzonym doń smartfonem. Wyraźnie ten telefon jest najistotniejszą różnicą pomiędzy nim, a jego pradziadem, dla którego przedwojenna, narodowa akcja pomysłu generała Sławoj – Składkowskiego, czyli wznoszenie drewnianych budek za stodołą, była przewrotem porównywalnym jedynie z dziełem Kopernika.

Zatem stoimy. Trudno, w końcu nie ruszam się w trasę bez poduszeczki, kocyka, jedzonka, termosu, trekkingowych butów, ciepłej kapoty, czapki, gazet i przynajmniej dwóch książek.

Jadą dwa wozy straży pożarnej. – „Myślę ciepło o Pawlaku Waldemarze" – żartuję leniwie do swojego pasażera. Z głową na poduszeczce, z samego dna półsennych majaków, przytłoczona już wyjątkowo ciężką gazetą. Policja zjawia się chyba w dobry kwadrans po straży. Na koniec doczłapie resort ministra Arłukowicza.

Mojego pasażera owiewa zaś nimb wróżki. Gdy jechaliśmy o świcie w docelowym kierunku przewidział on katastrofę dokładnie w tym miejscu, choć zawodowo inżynierią ruchu się nie trudni. „Tu coś się musi wydarzyć"- obwieścił, rzuciwszy okiem na przeciwległą nitkę autostrady. Prorok, czy co?

Nawiasem mówiąc, tuż przed wjazdem w obecny kocioł przewracał ironicznie oczami, gdy przystanąwszy na poboczu mimo pośpiechu, przedłużałam telefoniczną konferencję na temat, co robić, gdy dziecku wkręci się kleszcz. Mógł to być kolejny przypadek tzw. palca bożego. Niejednemu matczyna troska uratowała życie. Niewykluczone, że tym razem, uratowała życie samej matce. Gdybym zjechała na A4 tę minutkę wcześniej, moglibyśmy znaleźć się na początku kolejki, tam gdzie na znacznej długości autostrady wyłączono pas i zapełniono go ludźmi oraz potężnymi, acz ruchliwymi maszynami. Tam, w źrenicy cyklonu.

Wreszcie karetka zjeżdża stamtąd po cichu, bez alarmowego sygnału. To robi wrażenie. Pierwsza jednak czmychnęła policja. Następnego dnia na tej właśnie drodze, parę kilometrów wcześniej, w ukraińskim busie ginie siedem osób. W mediach od razu słyszy się, że prowadzący nie zapanował.

-„To byli doświadczeni kierowcy. Jeżdżą od 16 lat. Wypadek nie był winą kierowcy. Winą dla mnie jest prowadzenie tych prac drogowych. Jest złe oznakowanie"- replikuje w telewizji zawodowy kierowca z Ukrainy. Ale to tylko głos ludu.

„Będziemy odbierać prawo jazdy wszystkim tym bałwanom na drodze, którzy są przez swoją lekkomyślność, głupotę, bądź brak wyszkolenia, gotowi zabić innych ludzi bądź narazić ich na niebezpieczeństwo" – zapowiada ściganie bałwanów minister Sienkiewicz i chciałby się zapytać, czy miał on kiedykolwiek prawo jazdy, i czy porusza się już wyłącznie helikopterem.

Niestety, to lekkomyślność jego podwładnych, bardzo poważnie ostrzeżonych poprzedniego dnia, nie zapobiegła katastrofie ukraińskiego busa, którego kierowca, miast jechać przez Słowację, wybrał przereklamowane, polskie, płatne autostrady w nadziei na komfortowy, bezkolizyjny przejazd. Co gorsza, bojownicy praworządności ministra Sienkiewicza podobno w całym kraju „masowo" i „pełną gębą" ( własne słowa ministra ) rekwirują i mają rozkaz, by zdecydowanie rekwirować prawa jazdy. Drogą spontanicznej, subiektywnej, jednoosobowej decyzji, choć taka samowola wydaje się złamaniem Konstytucji.

Myślę, że wobec tego dzielna drużyna ministra, w paroksyzmie owej zarządzonej, bezkompromisowej praworządności, wracając pośpiesznie z katastrofy na A4, zgarnęła też z drogi do Opola leśne prostytutki, a zwłaszcza ich właścicieli, którzy znów kpią sobie z prawa w żywe oczy. Zgarnąć powinna, a jeżeli nie zgarnęła, to mam nadzieję, że i w rekwirowaniu praw jazdy będzie równie pilna.

Wierzę też, że wyrozumiali dla bałwanów za kierownicą będą może przynajmniej ci funkcjonariusze, którzy znalazłszy się na drodze krajowej wiodącej przez Strzelce Opolskie nie domyślają się, obok sklepiku jakiej branży prawdopodobnie przejeżdżają wraz z setkami aut przetrzymywanymi tam na światłach. Szkoda, że domyślić się tego tak trudno, bo bezpieczeństwo na drogach, to ważna rzecz.

Nigdy za to nie uwierzę, że jako uosobienie karzącej ręki sprawiedliwości prawo jazdy mógłby odbierać bałwanom zza kierownicy funkcjonariusz biegły w egzekwowaniu prawa nie „pełną gębą", jak jego minister, co obutą nogą. Prosto w gębę, niczym wtedy, podczas Marszu Niepodległości. Kolegów, którzy towarzyszyli tej akcji bez zdumienia, zaliczyłabym do identycznej kategorii.

Mam wielką nadzieję, że jeżeli kiedykolwiek jeszcze wypuszczę się z szaloną prędkością 80 kilometrów, podjeżdżając pod ostatnią górkę przed Ząbkowicami Śląskimi drogą jak stół szeroką o dwóch pasach, kobiecinka z miejscowego komisariatu nie będzie mnie przekonywać, iż boczna, wiejska drożyna po przeciwnej stronie szosy wiodąca do okolicznego przysiółka oznacza skrzyżowanie, a w momencie gdy przestanę przymilnie się doń uśmiechać, nie odbierze mi prawa jazdy za karę za zbyt ładne futerko lub rażąco świetne buty i zadowoli swoje ego wyłącznie wysokim, adekwatnym do miny oraz futra i butów, mandatem.

Marzę, że mimo wszystko, nie wprawi się w sztuce ochoczego odbierania prawa jazdy pod byle pretekstem i nie będzie upajał się potężną władzą jednoosobowego, uznaniowego podejmowania dotkliwej represji ten istny bałwan, który stwarzając niesamowite zagrożenie dla bezpieczeństwa rozkazuje na krajówce z Mysłowic przez Jaworzno do Krakowa zatrzymywać się na trzymetrowym skrawku pobocza, wiszącym nad barierką starego wiaduktu. Na nieświadome jego praktyk bałwany nietutejsze, które wspinając się na stromy podjazd pod wiadukt nie utrzymają prędkości 40 km / godzinę czyha on po przeciwnej stronie ulicy. Podjechać do niego nie sposób, gdyż szosę przecina podwójna ciągła, jak to w miejscu wąskim.

Bo niestety, niestety. Bałwany zza kierownicy to nawet nie połowa pogłowia krajowych bałwanów w tym nieszczęściu.

W dziesięć sekund po przebyciu terminalu wjazdu z Opola dołączyłam do korka na A4 i tak już zostałam. Oczywiście, ktoś z terminalu mógł wcześniej uprzedzić, że pchać się tu nie ma sensu, ale kasowanie bałwana to proceder nadzwyczaj intratny. W okolicy Opola istnieją inne, nawet krótsze szlaki do Wrocławia. Bałwan, łaknąc bezpiecznego komfortu, wybiera jednak autostradę, by nieraz się przekonać, że tu białe bywa naprawdę czarne.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości