W dziesięć sekund po przebyciu terminalu wjazdu z Opola dołączyłam do korka na A4 i tak już zostałam. Oczywiście, ktoś z terminalu mógł wcześniej uprzedzić, że pchać się tu nie ma sensu, ale kasowanie bałwana to proceder nadzwyczaj intratny. W okolicy Opola istnieją inne, nawet krótsze szlaki do Wrocławia. Bałwan, łaknąc bezpiecznego komfortu, wybiera jednak autostradę, by nieraz się przekonać, że tu białe bywa naprawdę czarne.
W ciągu półtorej godzinki przymusowego czekania można pożywić się, zdrzemnąć, przeczytać gazetę. Można poczynić szereg obserwacji psychologicznych i socjologicznych. Te piesze wyprawy turystyczne zachłannych na widoki cudzego nieszczęścia. Ta cienka warstewka cywilizacji, pękającej już za draśnięciem pierwszych chwil sytuacji, w której ni sposobności do ucieczki, ni intymnego ustronia. Posiadacz lśniącej furmanki i plastikowej karty, które nobilitują go ponoć na Europejczyka, zdolny jest zwyczajnie, publicznie rozpiąć spodnie na poboczu autostrady. Potrafi równocześnie nie odjąć ani na moment od ucha drugiej ręki z przytwierdzonym doń smartfonem. Wyraźnie ten telefon jest najistotniejszą różnicą pomiędzy nim, a jego pradziadem, dla którego przedwojenna, narodowa akcja pomysłu generała Sławoj – Składkowskiego, czyli wznoszenie drewnianych budek za stodołą, była przewrotem porównywalnym jedynie z dziełem Kopernika.
Zatem stoimy. Trudno, w końcu nie ruszam się w trasę bez poduszeczki, kocyka, jedzonka, termosu, trekkingowych butów, ciepłej kapoty, czapki, gazet i przynajmniej dwóch książek.
Jadą dwa wozy straży pożarnej. – „Myślę ciepło o Pawlaku Waldemarze" – żartuję leniwie do swojego pasażera. Z głową na poduszeczce, z samego dna półsennych majaków, przytłoczona już wyjątkowo ciężką gazetą. Policja zjawia się chyba w dobry kwadrans po straży. Na koniec doczłapie resort ministra Arłukowicza.
Mojego pasażera owiewa zaś nimb wróżki. Gdy jechaliśmy o świcie w docelowym kierunku przewidział on katastrofę dokładnie w tym miejscu, choć zawodowo inżynierią ruchu się nie trudni. „Tu coś się musi wydarzyć"- obwieścił, rzuciwszy okiem na przeciwległą nitkę autostrady. Prorok, czy co?