W polskiej polityce przez długie miesiące dominowały będą teraz spory światopoglądowe. Przyjęcie krytykowanej przez środowiska prawicowe oraz Kościół ustawy o ratyfikacji konwencji, to pierwszy krok. Kolejnymi będą ustawa o związkach partnerskich oraz in vitro.
Nie trudno odnieść przy tym wrażenie, że Platforma działa według doskonale przemyślanego schematu. W sytuacji gdy trwa konflikt z górnikami, gdy rolnicy zaczynają blokować drogi, gdy kolejne grupy społeczne niezadowolone z rządów zapowiadają wyjście na ulice, politycy Platformy uwagę społeczną koncentrują na zupełnie innych tematach. Teraz nikt nie będzie już zajmował się sprawami gospodarczymi, górnikami, kolejarzami czy naukowcami. Kampanijny dyskurs będzie determinowany przez hasło gender.
Ten sprytny ruch to ukłon w stronę elektoratu lewicowo-liberalnego. SLD i Twój Ruch od wielu miesięcy są w defensywie. Nie mają żadnego pomysłu na odbicie się od dna. Nic zatem dziwnego, że Platforma sięga po opuszczonych wyborców i próbuje przeciągnąć ich na swoją stronę barykady. Po drugiej zostaną tylko konserwatyści z PiS oraz ich sojusznicy, którym PO narzuciła właściwie tematykę kampanijnych debat. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego siłą rzeczy będą musieli teraz – jeszcze bardziej niż dotychczas – kreować się na obrońców chrześcijańskich wartości.
Inna rzecz, że dyskurs na temat światopoglądu wciągnie do kampanii również hierarchię Kościoła katolickiego. Tych biskupów, którzy zgodnie ze swoim obowiązkiem będą przypominali – zapewne w ostrych słowach – o moralności i etyce łatwiej będzie teraz oskarżyć o sprzyjanie głównej partii opozycyjnej i jawne wchodzenie do polityki. A to z kolei skrzętnie wykorzystają lewicujące media z tzw. głównego nurtu, by skarcić hierarchów i pokazać im gdzie jest ich właściwe miejsce.
Od wielu lat politycy PO powtarzają, że ich partia jest formacją wszystkich Polaków, że chcą łączyć, nie dzielić. Rzeczywistość pokazuje jednak zupełnie coś innego.