Mało tego, nawet najbardziej kontrowersyjne poglądy przybyszy nie są czynnikiem przesądzającym o zamknięciu przed nimi granic. Czy zatem słusznie się stało, że rosyjscy motocykliści, którzy w 70. rocznicę zwycięstwa Armii Czerwonej nad III Rzeszą chcą oddać w Berlinie hołd swoim rodakom, nie zostali wpuszczeni?
Oczywiście, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy Nocne Wilki będą się zachowywać w granicach prawa czy też nabroją. Ale tak jest przecież nie tylko w ich przypadku i nikt nie robi z tego powodu rabanu. W dodatku nadmierna prewencja może być interpretowana jako niepotrzebne zaognianie stosunków między Warszawą a Moskwą, których stan i tak pozostawia wiele do życzenia.
Tyle tylko, że od ponad roku nie mamy normalnych warunków. Rosja zajęła z pogwałceniem prawa międzynarodowego Krym, a Nocne Wilki wspierały działania zielonych ludzików na tym czarnomorskim półwyspie. Z uwagi na swoje polityczne zaangażowanie zostały więc objęte amerykańskimi sankcjami (sankcje unijne na razie ich nie dotyczą, dlatego mogły się ubiegać o wizy schengeńskie).