Reklama

Kardynałowie Nycz i Dziwisz dołączyli do ciemnogrodu

Kolejni hierarchowie zawodzą „Gazetę Wyborczą”. Dziennik ten od ćwierć wieku hołduje wizji, w której Kościół w Polsce dzieli się na „otwarty” (przyjazny człowiekowi, tolerancyjny, liberalny) i „zamknięty” (surowy, fanatyczny, fundamentalistyczny).

Aktualizacja: 05.06.2015 22:28 Publikacja: 05.06.2015 22:16

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa

Do tego pierwszego w swoim czasie zaliczani byli arcybiskupi Stanisław Gądecki i Henryk Hoser. Odkąd jednak obaj zaczęli wypowiadać opinie niezgodne z linią „GW" – a więc artykułować stanowisko Kościoła w takich sprawach, jak in vitro czy teorie gender – zaczęli być przez to medium piętnowani jako przedstawiciele nadwiślańskiego ciemnogrodu (na łamach „Plus Minus" pisał o tym w tekście „Biskupi, których przestała lubić »Wyborcza«" Tomasz Krzyżak).

Teraz dołączyli do nich kolejni purpuraci, w których jeszcze do niedawna „Wyborcza" pokładała nadzieję na budowę postępowego, światłego skrzydła w episkopacie przeciwko PiS, Radiu Maryja i wszelkiej strasznej konserwie. Chodzi o kardynałów Kazimierza Nycza i Stanisława Dziwisza. Ich wygłoszone w Boże Ciało homilie spotkały się z krytyką Katarzyny Wiśniewskiej. Publicystka „GW" zarzuciła im, że w taką uroczystość, kiedy trzeba podnosić kwestie wzniosłe, mieli czelność mówić o zagrożeniach związanych z in vitro, konwencją antyprzemocową i związkami partnerskimi.

Warto tu szczególnie przywołać słowa kardynała Dziwisza o tym, że zapłodnienie pozaustrojowe to metoda „niemoralna, nie do przyjęcia przez chrześcijan i przez ludzi szanujących fundamentalne prawo każdej ludzkiej istoty do życia". Tym samym metropolita krakowski zwrócił po prostu uwagę na towarzyszące temu zabiegowi uśmiercanie nadliczbowych zarodków, czego Kościół zaaprobować nie może. A co na to Wiśniewska?

„Jeśliby biskupi przypomnieli – nie co chwilę – że Kościół in vitro nie pochwala, to wszystko byłoby w porządku.

Jednak sformułowanie »niemoralne« piętnuje wielu ludzi. A postulat prawnego zakazu in vitro, co często sugerują biskupi, czy negowanie konieczności uregulowania sytuacji związków partnerskich to nadużycie".

Reklama
Reklama

Chodzi zatem o to, żeby Kościół przestał niepokoić sumienia wiernych – żeby w gruncie zrezygnował ze swojej trwającej od dwóch tysiącleci misji, czyli z bycia znakiem sprzeciwu. Publicystka „Wyborczej" sugeruje, że nadszedł moment, w którym katolicy w Polsce powinni zrozumieć, że prawdziwymi autorytetami w sprawach etycznych są ideolodzy państwa świeckiego, a nie klechy. Duchowieństwo „otwarte" też powinno raczej wsłuchiwać się w opinie Magdaleny Środy, Jana Hartmana i innych chrystofobów aniżeli kierować się Katechizmem.

Dlatego to, że kolejni hierarchowie stawiają nauczanie Kościoła wyżej mądrości tego świata musi być dla „GW" srogim zawodem. Bo jak to jest? Przecież kardynała Nycza odsądzano od czci i wiary w „pisowskich mediach" za to, że nie obronił krzyża przed Pałacem Prezydenckim. Przecież kardynał Dziwisz stał na czele „Kościoła łagiewnickiego" przeciwko „Kościołowi toruńskiemu".

I co? I nic. Wymienieni purpuraci okazali się na perswazyjne gry „Wyborczej" odporni. Zachowali się adekwatnie do swojego kapłańskiego powołania.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Polska może być celem Putina. Dlaczego gdy potrzeba jedności, Konfederacja się wyłamuje?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Hołd lenny prezydenta Nawrockiego
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jak Tusk i Kaczyński stali się zakładnikami Mentzena i Bosaka
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Narada Tuska i Nawrockiego przed spotkaniem z Trumpem w cieniu Westerplatte
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki potwierdził na Radzie Gabinetowej, jaki jest jego główny cel
Reklama
Reklama