Igrzyska organizowane były pod hasłem „One world. One dream" – jeden świat, jedno marzenie. Miały niemało przeciwników, których głos ucichł, gdy przyszło do zawodów. Cenzura przegapiła tylko plakaty na stacjach metra z ukrytym wśród chińskich znaków zdaniem: „One world. One drame! " No i jakiś generał pod wpływem impulsu kazał postawić na parę dni pojazd opancerzony przed wejściem do głównego centrum prasowego. Zdjęcia przy lufie działka wychodziły naprawdę ładne. W Parku Olimpijskim, oddzielonym kilometrami stalowych siatek od miasta, sport jednak wygrywał z polityką, a nocny obraz czerwono-złocistego Ptasiego Gniazda, jednego z najwspanialszych stadionów świata, budził uzasadnione wzruszenia.

Na wielkim ekranie w terminalu odlotów wyjeżdżających żegnało zdjęcie kwiatów lotosu z napisem: „The inspectors send their best regards to passengers". „The inspectors" powitają nas teraz na lekkoatletycznych mistrzostwach świata. Zieleni klombów pewnie nie będzie, smog wrócił, ale Ptasie Gniazdo zostało miejscem, do którego na pewno chce się wracać.

Chińczycy przez te siedem lat robili swoje – ich stolica nadal gości największe imprezy sportowe świata, Pekin za parę lat będzie stolicą igrzysk zimowych. Problem ma za to lekkoatletyka, która od tamtych pekińskich igrzysk była sportem źle zrządzanymi słusznie opisywanym w czarnych barwach.

Mistrzostwa świata w Ptasim Gnieździe nie odpowiedzą na wszystkie trudne pytania – odgrzewana po raz kolejny rywalizacja Usaina Bolta z amerykańskimi rywalami, na pewno nie będzie lekiem na całe zło. Lord Sebastian Coe, nowy szef Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF) nie będzie miał dużo czasu, by czekać z reformami, przekonać świat, że jest wiarygodnym i zdeterminowanym zarządcą, pomimo potencjalnego biznesowego konfliktu interesów (Coe jest od lat globalnym ambasadorem marki Nike).

W Pekinie będziemy też patrzeć, czy stadion się wypełni jak podczas igrzysk, czy może trybuny załatają uczniowie i żołnierze, czy chińscy gospodarze podtrzymają już mało popularną, nawet w Azji, tradycję malowania trawy na zielono, no i jaki będzie oddźwięk ewentualnych sukcesów Gatlinów, Gayów i innych, których z powodów dopingowych w sporcie już być nie powinno. Chciałoby się zobaczyć Pekin bardziej prawdziwy.