Aktualizacja: 03.11.2015 16:45 Publikacja: 03.11.2015 16:43
Foto: Fotorzepa
Podczas jednej z niedawnych rozmów o pracę zostałem zapytany, kogo śledzę na Twitterze. Rzecz dotyczyła nowego serwisu sprowadzanego na zagranicznej licencji, pytanie o udział nowych mediów w codziennym oglądzie światowych informacji było uzasadnione. Pytanie narzucało jednak odpowiedź. Nie chodziło o to, czy w ogóle, ale kogo konkretnie czytam w 140-znakowej formie. Gdy powiedziałem zgodnie z prawdą, że nikogo i że w ogóle, bo wpisy z tego serwisu coraz bardziej przypominają bełkot, poczułem, że właśnie utraciłem jakiekolwiek porozumienie z rekrutującą mnie ekipą.
Problemów z nowoczesnymi mediami jest wiele, ale wciąż pozostaje jeden podstawowy. Mają być wspólne, wszechobecne, dlatego wszelkie od nich odstępstwo pociąga za sobą ostracyzm. DLACZEGO nie masz konta na Twitterze? DLACZEGO nie korzystasz z Facebooka? Instagrama, Vine'a, Snapchatu? Te ostatnie serwisy trzymają się jeszcze dzielnie, ponieważ oferują komunikację obrazkową (w przypadku Vine video), ulotną, niewymagającą pisania. Facebook szuka na siebie pomysłu i na horyzoncie pojawia się coraz częściej widmo problemu, które z czasem może stać się problemem nie do przejścia - młodzieżowy serwis przyciąga także ludzi starszych i tym samym wymazuje swą nowoczesność. Twitter z kolei to przypadek najbardziej skomplikowany i jednocześnie najprostszy do oceny ze wszystkich.
Uprawiano już na nim dyplomację, o której mówiono, że będzie skuteczniejsza niż zabiegi polityków. Bito rekordy wpisów na sekundę, które sprawiały, że setki tysięcy użytkowników czuły przynależność do określonej grupy. Jednak to wszystko doprowadziło do sytuacji, w której Twitter dziś ze źródła informacji prowadzonego przez niektórych jedynie, najszybciej adoptujących nowe kanały ludzi mających coś do powiedzenia staje się miejscem, w którym często te same osoby swoją aktywność sprowadzają do komunikatów-śmieci w rodzaju: "Dzień dobry" i ":)".
Twitter wymusił bycie zwięzłym. Ograniczenie przekazu do 140 znaków porównywano do zwięzłości Jezusa, poetyki haiku i przede wszystkim do tego, że nie będzie trzeba tracić czasu na niekończące się wpisy. Tweety miały trafiać w punkt. Dziś o tym samym mówi się: "zapaść treści", a poziom 140-znakowej dyskusji staje się hybrydą czytania i pisania nowej ery. Nie lepszą, ale upośledzoną. Nie szybszą i dotykającą sensu lepiej niż robił to Sienkiewicz z Mickiewiczem słuchając Chopina, ale pełną frustracji, kompleksów, ze skrajnym egocentryzmem wyzierającym spomiędzy każdej przerwy między wyrazami.
Twitterowe wpisy nie są już żadnym źródłem informacji, ale rodzajem wtrąceń komentujących rzeczywistość. Ich twórcy nie zadają sobie trudu, by wprowadzać w to, co mówią. To samo stwierdzenie równie dobrze może komentować udaną akcję na boisku (kibicowanie na 140 znaków jest wszechobecne) jak i celną odpowiedź w politycznej debacie (gadające głowy z TV żyją drugim życiem także w tym serwisie). Język Twittera staje się zależny od kontekstu, zaciera tym samym własny sens, ponieważ zamiast iść w stronę wieloznaczności japońskiego, idzie w stronę bełkotu. Coraz częściej można znaleźć o nim opinie, że wynika to z braku konfrontacji wypowiadanych treści z żywym rozmówcą. Podczas tradycyjnej rozmowy ludzie dają nam odczuć, co o nas i o naszym zdaniu myślą. W sieci można pisać wszystko, do tego stopień interakcji ogranicza się do samej szybkości odpisywania, a nie na pełnym spektrum bodźców, które można wysłać i odebrać.
Sytuacja jest praktycznie bez wyjścia. Na kolejnych rozmowach kwalifikacyjnych kolejny raz będzie trzeba przechodzić przez to samo, utwierdzając się tylko (oraz szereg wspominanych badaczy), że Twitter dawno rozpoczął zjadanie własnego ogona. Rekrutujący zrozumieją to tylko wtedy, gdy ktoś im to w 140 znakach poda na tacy. Chyba że będą akurat zajęci pisaniem kolejnych złotych myśli/ciętych ripost miastu i światu. Szkoda byłoby w końcu, żeby się zmarnowały.
Najbliższy rok będzie kluczowy zarówno dla Węgrów, jak i dla Unii Europejskiej. Tylko przejrzyste i stanowcze dz...
Wraz z ujawnieniem przez Onet „ukrytego mieszkania Karola Nawrockiego” kampania prezydencka może wkroczyć na now...
Wskazanie, kto ma wygrać za trzy tygodnie wybory prezydenckie w Polsce, wpisuje się w politykę upokarzania słabs...
Zionie dziura po instytucji, która została zlikwidowana, bo trzeba było się rozliczyć z poprzednim rządem.
Niektórzy styl drugiej prezydentury Donalda Trumpa porównują do permanentnej klownady. Jednak przecież spoza biz...
Lenovo jest liderem rynku komputerów PC w Polsce. Motorola jest tu jednym z liderów rynku smartfonów.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas