Przyznaję, że list zrobił na mnie wrażenie, ponieważ szanuję zarówno autorów listu, jak też postać ich nieżyjącego patrona. Z tym większym zainteresowaniem przeczytałem inkryminowany artykuł Sławomira Cenckiewicza pt.: „Od „Emila” do „Pertexa” – Wiesław Chrzanowski (1923-2012) w aktach bezpieki” z książki „Konfidenci”.
I wtedy zderzyłem się z niespodzianką. Spodziewając się znaleźć w nim atak na bohatera, przeczytałem swoistą hagiografię „Spiżowego wizerunku Wiesława Chrzanowskiego (s. 475)”. Tyle, że autor zaznacza, iż „nie może (to) jednak oznaczać, że nie powinno spierać się o jego przeszłość.” Okazało się, że dziwne, bo wewnętrznie sprzeczne, zdanie z „Listu”: „Cenckiewicz nie pozostawia wątpliwości, że skłania się ku opinii, iż pod koniec lat 80. Wiesław Chrzanowski utrzymywał podejrzane relacje z Departamentem I MSW.” („nie pozostawia wątpliwości” kontra: „skłania się ku opinii… podejrzane relacje”), jest oskarżeniem bezpodstawnym, bo liczący 165 stron gęstego druku tekst może być przykładem naukowej skrupulatności i politycznej, ale także ludzkiej, bezstronności Cenckiewicza.