Zaostrzenie, o którym mowa, ma być wyjątkowo mocne. Nie chodzi jedynie o to, by do kraju trudniej było przyjeżdżać rodzinom spoza Unii Europejskiej. Chodzi też o ukrócenie procederu małżeństw dla obywatelstwa czy małżeństw dla imigracji. Zgodnie z projektem ustawy, który został aktualnie przedłożony do konsultacji społecznych, możliwość sprowadzenia współmałżonka spoza UE do Finlandii ma zostać znacznie utrudniona. Jeżeli prawo zostanie wprowadzone, konieczne będzie wylegitymowanie się dochodem wyższym niż 1 700 euro netto. Biorąc pod uwagę, że Finlandia – podobnie jak pozostałe państwa skandynawskie – nakłada na swoich obywateli wysokie obciążenia fiskalne, pensja netto osoby pragnącej sprowadzić do kraju swojego współmałżonka będzie musiała wynosić ponad 2 500 euro. Pensja netto osoby mającej dodatkowo dwójkę dzieci wymagana do przesiedlenia całej rodziny to już ponad 4 000 euro.
Przeciwko projektowi już teraz protestuje Amnesty International, określając go jako nieludzki i nierozsądny. Ciekawe, czy zaprotestuje przeciwko niemu również Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Wiadomo, że lewicowe organizacje pozarządowe realizują swoją agendę, starając się wywierać presję na demokratycznie wybrane rządy. Nie bez znaczenia pozostaje również kwestia nieprzejrzystości finansowania tego typu organizacji, a co za tym idzie - tego, czyje interesy tak naprawdę realizują. Zapominając jednak o podejrzanych międzynarodowych NGO'sach, warto zwrócić uwagę na gest rządu fińskiego. To, że nawet tak bardzo otwarte i egalitarne państwa jak Finlandia decydują się na zaostrzenie polityki imigracyjnej, świadczy o tym, że lansowana przez Niemcy polityka przyjmowania do Europy każdego, kto tego chce, zaczyna tracić parę. Przypadek Niemiec jest wyjątkowy – nasi zachodni sąsiedzi w poprzednim stuleciu zdążyli tak nabroić, że teraz za wszelką cenę chcą wykazać się miłosierdziem, moralnością i filantropią, nawet jeżeli stoi to wbrew wszelkiemu rozsądkowi. Finlandia takiego kompleksu najwyraźniej nie ma i przychodzi po rozum do głowy. Przychodzi po niego również najodpowiedniejszą drogą, bo zwraca uwagę na koszty. Imigracja i przyjmowanie uchodźców to nie jest jakieś oderwane od rzeczywistości zagadnienie moralne, które można rozważać w murach zakładów etyki czy w zaciszu własnego sumienia. Jest to przede wszystkim kwestia ekonomiczna i realne koszty. Jeżeli o tym zapomnimy, to z czasem może się okazać, że nie tylko nie będziemy mieli środków na to, by pomagać innym, ale braknie nam ich na rozwiązywanie własnych problemów. Nie muszę chyba dodawać, że Polska jest o wiele biedniejsza od Finlandii.