Dlaczego myślę, że będzie dużo gorzej? Dlatego że żaden z problemów ostatniej dekady nie został rozwiązany i będziemy mieli wybuchową mieszankę różnego rodzaju kataklizmów.

Nie zatrzymaliśmy postępującej agresji putinowskiej Rosji. Nie udało nam się zmarginalizować demagogicznych radykałów rozwalających demokrację. Służba zdrowia jest tak słaba, jak przed pandemią. Zmiany klimatyczne stają się nieodwracalne. Wszystkie te czynniki stymulują migracje, na które też nie mamy skutecznych recept. Możemy wydrukować więcej pieniędzy na wojsko, uchodźców, szpitale i wiatraki, lecz bandaż, którym owinęliśmy banki po ostatnim krachu, już wkrótce pęknie.

Wybory na Węgrzech pokazały, że w sytuacji kryzysu ludzie popierają politycznych awanturników. Jeśli Trump wróci do Białego Domu w Ameryce, we Włoszech ster rządu przejmie pani Meloni, a we Francji pani Le Pen, to będzie koniec mrzonek o lepszym życiu, przynajmniej dla liberalnych demokratów. Możemy spowolnić proces degrengolady i złagodzić jego skutki. Jednak recepty na wybuchową mieszankę kataklizmów dotychczas nie mamy.

Najgorsze jest to, że negujemy skalę problemu. Ogłaszamy klęskę Putina, choć jego siepacze są już za miedzą. Ogłaszamy koniec pandemii, choć wiadomo, że nowe odmiany wirusa w nas uderzą. Zmiany klimatyczne albo negujemy, albo udajemy, że coś z nimi robimy. Uchodźców albo traktujemy jako zjawisko przejściowe, albo jako aberrację. Postprawda triumfuje, a nauka pikuje w dół pod wodzą ideologów w rodzaju ministra Czarnka. Media są w dużej części spolityzowane i spolaryzowane, co nieuchronnie obniża ich wiarygodność. Czy można się dziwić, że przerażony wyborca popiera partię, która mu oferuje świetlaną przyszłość bez wojny, kolejek po chleb i benzynę, telewizyjnych kłótni czy koczujących uchodźców? Kopie Viktora Orbána rządzą w większości krajów naszego regionu, a w Europie Zachodniej są już częścią politycznego establishmentu.

Słabnie nadzieja, że populizm to zjawisko przejściowe. Najpierw głoszono, że demagodzy nie zdobędą większości, potem, – że się na rządzeniu wyłożą, a po zwycięstwie Macrona i Bidena – że znikną. Jednak Trump i Le Pen bynajmniej nie zeszli ze sceny i mocno napierają. Co gorsza, rośnie nowa generacja radykalnych polityków. Berlusconi jest dziś postrzegany jako umiarkowany w porównaniu z Meloni i Salvinim. A co, jak władzę w Polsce przejmie pan Ziobro?