[b]Rz: „My, berlińczycy!” – taki tytuł nosi pana wystawa w Ephraim-Palais i Märkisches Museum. Czy chce pan pokazać historię polskiego osadnictwa w Berlinie czy coś więcej?[/b]
[wyimek]Nie podzielam poglądu, że większość Niemców stara się relatywizować odpowiedzialność za drugą wojnę światową[/wyimek]
[b]Robert Traba:[/b] Jest to opowieść o Polakach w Berlinie na tle 300-letnich relacji polsko-niemieckich. Losy Polaków w Berlinie w przeszłości uzależnione były od stanu stosunków politycznych pomiędzy naszymi krajami. To wyróżnia berlińczyków od naszych rodaków, którzy osiedlali się w Paryżu, Londynie czy Chicago. Pomysł powstał przed trzema laty w trudnym momencie dialogu polsko-niemieckiego. Chodzi mi o pokazanie rzeczy trudnych, które mimo nawarstwienia narodowych tradycji i pamięci mogą tworzyć przestrzeń dialogu.
[b]Zrywa pan z dotychczasowym kanonem przedstawiania relacji polsko-niemieckich poprzez katastrofę wojenną i okupację. Czy nie odciąża pan w ten sposób Niemców od pamięci historycznej?[/b]
Te elementy są obecne, ale widziane z szerszej i dłuższej perspektywy historycznej. Pozwala to na lepszy ogląd historii. Są dwie sceny na wystawie, które bezpośrednio nawiązują do tragedii II wojny światowej: „Zwodnicze preludium tragedii” i „Katastrofa”. Pierwsza opowiada okres międzywojenny. Symbolizuje ją sześcioro zamkniętych drzwi. Otwierając je, trafiamy na fenomeny polsko-niemieckiego sąsiedztwa: konflikty graniczne, powstanie polskiego przedstawicielstwa dyplomatycznego, tzw. pakt o nieagresji z 1934 roku, rozkwit kultury polskiej w Berlinie. Za wszystkimi drzwiami jest ściana. Tylko jedne są otwarte. Te, które wiodą do katastrofy II wojny światowej i eksterminacji Polaków.