Pocałujcie mnie w dupę... – tak powinien się zaczynać list do Was, gdybym się chciał trzymać Waszej konwencji. (…) Mający coś do powiedzenia forumowicze są w mniejszości, dominują natomiast frustraci. Małe ludziki z Gogola czy Dostojewskiego, którzy wylewają żółć na cały świat. (…) Choć raz spójrzcie na siebie chłodnym okiem. Niczego wielkiego jeszcze nigdy nie zrobiliście, niczego ważnego nie odkryliście, żadnej afery nie ujawniliście. (…) Wymieńcie jeden Wasz sukces, jedną ranę, którą zadaliście elitom, których tak nie znosicie. Nie ma żadnej. Brak wam do tego kompetencji, siły i odwagi. Jedynie anonimowo opluwacie wszystko i wszystkich. (…) Jak wygląda Wasze ryzyko? Gdzie są Wasze ofiary, gdzie te straszne rany, jakie zadał Wam Matrix? Jak rozumiem, „Dziennik” zadał pierwszą w historii. A polega na tym, że jednemu z Was zdarto przyłbicę, pozbawiając maski anonimowości. (…) Wy władzy na ręce nie patrzycie. Nie próbujecie ustalać faktów, szukać dowodów, dociskać. Wy się tylko mądrzycie. Kłopot w tym, że większość z Was nawet w tej roli nie jest groźna, a jedynie komiczna. Przyjrzyjcie się wpisom na stronach angielskich czy francuskich gazet. Tamci internauci mają inteligencję i wigor, przy nich jesteście zwykłymi nielotami. (…) Mówicie, że nie mamy prawa ujawniać Kataryny. Otóż mamy, nie zrobiliśmy tego tylko dlatego, że nie chcieliśmy wystąpić w roli sojuszników władzy. Ale jeśli zechcemy, każdego możemy ujawnić. (…) Budzi to w Was przerażenie? Że jutro taki sam sms jak do Kataryny przyjdzie do Was? Bo tego się właśnie boicie, stąd ten cały wielki szum w sieci, wielki bój o anonimowość. Uspokoję was, sms do Was nie przyjdzie, bo jesteście za mali.