To już zabrzmiało jak pamiętne ostrzeżenie Aleksandra Kwaśniewskiego wobec Ludwika Dorna i psa Saby. Na szczęście atakowany Brudziński wrócił do poezji Marii Konopnickiej: – Pan poseł Nitras mówił tym samym głosem, którym my mówimy od kilku dni. Ja rozumiem, że być może została mu zmyta głowa przez dwór pana premiera Donalda Tuska, i już wieczorem zaczyna popiskiwać jak myszka ("Patrzą... a tu myszka mała/Polna myszka siedzi sobie i ząbkami serek skrobie!...").
W szeregach opozycji obok lwa Brudzińskiego sporo jest lisów. Jeden z nich ujawnił się w programie "Tomasz Lis na żywo". Tylko przebiegłe zwierzę mogło się zdobyć na taki fortel: – Może skoro nie poparł mnie ojciec dyrektor – tu Michał Kamiński filuternie przewrócił oczami – poprze mnie Tomasz Lis.
Były prezydencki minister przez cały program łasił się do Danuty Hübner, za co zgromadzone w studiu młode liski nagradzały go wielkimi brawami.
Ale naprawdę zabawne jest zachowanie płotek, które głosu, jak wiadomo, żadnego nie mają, ale biją wyborczą pianę: – My mamy poczucie sukcesu – rzekł dawno niewidziany Artur Zawisza. – Zrobiliśmy coś z niczego. Ugotowaliśmy zupę z gwoździa. Staliśmy się komitetem najgorętszym w tej kampanii, najczęściej cytowanym.
Każdy, kto zna sprawę zupy z gwoździa, wie, że jest on rzeczą w tym daniu zupełnie zbędną, tak jak partia Artura Zawiszy. Nie zmienia to faktu, że były poseł może nadal być z siebie bardzo zadowolony: – Mamy znakomite nazwiska obecnych parlamentarzystów do polskiego Sejmu i Senatu, posłów do PE, osób z przeszłością ministerialną i poselską, rozpoznawalnych w różnych segmentach opinii publicznej.