[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/haszczynski/2010/05/31/izrael-strzela-wbrew-wlasnym-interesom/" "target=_blank]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Tak, to prawda, pacyfiści sprowokowali Izraelczyków, którzy blokadę Strefy Gazy uważają za podstawowy element swojego bezpieczeństwa. Prawdą też jest to, że na pokładzie statku komandosi zostali zaatakowani prętami, nożami, a może nawet niektórzy demonstranci mieli broń palną. Ale Izraelczycy nie powinni się dać sprowokować. I nie wolno im było strzelać z ostrej amunicji do działaczy organizacji pacyfistycznych, niezależnie od poglądów tych działaczy i stopnia ich agresji. Nie da się formułami o obronie koniecznej komandosów usprawiedliwić śmierci kilkunastu ludzi.

Najbardziej prominentny z lewicowych polityków izraelskich wicepremier Ehud Barak uważa, że winni są organizatorzy eskapady. Wątpliwe, by takie wyjaśnienie trafiło do opinii publicznej w Europie Zachodniej, do której jest ono zapewne skierowane. Gdy w Europie na ulicy od kuli policjanta ginie demonstrant, nawet agresywny, to problem ma zazwyczaj policja. A to nie była izraelska ulica. To był pokład statku znajdującego się najprawdopodobniej na wodach międzynarodowych. Statku płynącego do terytorium, które nie należy do Izraela.

Blokada tego terytorium, zamknięcie półtora miliona Palestyńczyków na skrawku ziemi zwanym Strefą Gazy, jest i tak powodem krytyki znacznej części świata pod adresem Izraela. Teraz krytyka ta będzie jeszcze ostrzejsza. I na tym straty polityczne dla Izraela zapewne się nie skończą. Grozi mu zerwanie stosunków z najbardziej związaną z flotyllą Turcją, jednym z niewielu państw islamskich, które go tolerowały. Grozi mu wzrost nastrojów antyizraelskich na Zachodzie, bo o krajach muzułmańskich nie ma nawet co mówić.

Trudno zrozumieć, dlaczego dowódcy i przywódcy izraelscy nie przewidzieli skutków nocnego ataku komandosów na konwój. I dlaczego nie dbają o to, aby Izraelowi nie przybywało wrogów.