Głos w obronie ciszy

Pokrzywdzonym w sprawie katastrofy smoleńskiej, którym marzy się cisza, należy zapewnić prawo do przeżywania żałoby w cywilizowanych warunkach – piszą prawnicy

Publikacja: 04.08.2010 01:46

Jak zniechęcić dziennikarzy, prawników i polityków do urządzania happeningów, gdy pogrążeni w żałobi

Jak zniechęcić dziennikarzy, prawników i polityków do urządzania happeningów, gdy pogrążeni w żałobie pokrzywdzeni marzą o prywatności? Na zdjęciu rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej po spotkaniu ze śledczymi, lipiec 2010

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

Definicja pokrzywdzonego, czyli osoby, której dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo, znajduje się w kodeksie postępowania karnego – ustawie, którą w formie książkowej posiadają nieliczni. Wystarczy jednak mieć dostęp do Internetu i wstukać w wyszukiwarce zapytanie „pokrzywdzony w procesie karnym”, by uzyskać szczegółowy i przystępny opis praw pokrzywdzonego. Ci, którzy nie wierzą w Internet lub nie mają dostępu do sieci, mogą odwiedzić najbliższy komisariat, gdzie otrzymają wydruk informujący o prawach przysługujących pokrzywdzonemu. W razie śmierci pokrzywdzonego przysługujące mu prawa mogą wykonywać osoby najbliższe. W kodeksie postępowania karnego z 1997 roku o prawa pokrzywdzonego zadbano znacznie lepiej niż prawie 30 lat wcześniej, kiedy uchwalano poprzedni kodeks. Temat podjęto po brutalnym zabójstwie młodej warszawianki, po tym, jak jej rodzina podjęła walkę o realizację prawa prawdy, co w rezultacie pomogło w ustaleniu, a następnie surowemu ukaraniu sprawców.

Pokrzywdzony, co wynika wprost z ustawy, ma w procesie karnym szereg uprawnień. Może realizować je już przed wszczęciem śledztwa (prawo do złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa), podczas śledztwa (np. prawo do uczestniczenia w czynnościach postępowania, składania wniosków dowodowych, skarżenia niektórych decyzji) i po jego zakończeniu (po spełnieniu określonych przesłanek pokrzywdzony może nawet wnieść akt oskarżenia w sprawie o przestępstwo ścigane z urzędu).

Pokrzywdzonymi w sprawie katastrofy smoleńskiej są rodziny ofiar. Każdy z pokrzywdzonych, a jest ich kilkuset, może – niemal dowolnie – określać swój interes w śledztwie, mieć swoją wizję katastrofy i swoją ocenę przebiegu śledztwa. Swoje prawa i wyobrażenia może realizować osobiście lub przy pomocy pełnomocnika.

[srodtytul]Dwie grupy[/srodtytul]

Kodeks stanowi (art. 2 § 1 pkt 3 k. p. k.), że celem postępowania karnego jest uwzględnienie prawnie chronionych interesów pokrzywdzonego. Należy zatem uznać, że pokrzywdzony ma także prawo do świętego spokoju, czytaj: prawo do prywatnego przeżywania skutków zdarzenia, które jest przedmiotem śledztwa. Tymczasem od momentu katastrofy widać wyraźnie, że pokrzywdzeni podzielili się na dwie grupy. Ci pierwsi to zwolennicy teorii spiskowej. Nie wykluczają żadnej możliwości, w czym ostatnio wspiera ich poseł Antoni Macierewicz, szef sejmowego zespołu do sprawy wyjaśnienia przyczyn katastrofy, który głośno mówi: zbrodnia. Ta strona uważa, że sprawa powinna zostać wyjaśniona niezwłocznie, Ruskich należy rugać i ponaglać, polska prokuratura jest odcięta od dowodów, a Tusk, wywierając presję na Putina, powinien zmusić jego prokuraturę do efektywnej współpracy, etc.

Ci drudzy, podobnie jak ci pierwsi, chcą wyjaśnienia prawdy, ale uważają, że od jej ustalania są organy ścigania, wyposażone w narzędzia, które pozwalają rekonstruować nawet najbardziej złożone zdarzenia, a trzy i pół miesiąca, jakie minęły od katastrofy, to czas zbyt krótki, by domagać się ostatecznych wyników. Ci pierwsi żyją podejrzeniami, ci drudzy okazują organom państwa minimum zaufania, zapewne wychodząc z założenia, że skoro prokuraturę odseparowano od polityki, należy dać jej szansę. Czas pokaże, po czyjej stronie jest racja. Należy jednak pamiętać, że wszyscy pokrzywdzeni mają takie same prawa. Prawo równych i równiejszych w tym wypadku nie działa.

Śledztwo w sprawie innej katastrofy, zawalenia się dachu hali w Katowicach, prowadzone w Polsce, wyłącznie przez polskich prokuratorów, trwało dwa i pół roku. Mechanizm obu katastrof jest nieporównywalny, ponieważ ustalenie przyczyn zawalenia się dachu było stosunkowo proste. Dlatego, jeśli ktoś zakłada, że śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej – nawet gdyby Rosjanie, co jest prawnie wątpliwe, wydali nam wszystkie dowody łącznie z wrakiem samolotu – potrwałoby kilka miesięcy, jest w błędzie. To śledztwo potrwa kilka lat, co dla jednych będzie okazją formułowania coraz bardziej radykalnych, niekiedy skrajnie niefortunnych żądań i wniosków, drugim zaś będzie zakłócać prywatne przeżywanie żałoby.

[srodtytul]Co z tajemnicą?[/srodtytul]

Rzecz w tym, że i jedni, i drudzy są takimi samymi pokrzywdzonymi. Stąd apel numer jeden: nie poganiajmy śledczych, nie mąćmy ludziom w głowach, że rząd winien, bo Ruscy nie chcą wyjaśnić prawdy. Prawda jest prosta: szczątki samolotu są dowodem w rosyjskim śledztwie. Oznacza to, że wraku nie dostaniemy tak długo, jak długo Rosjanie nie skończą własnego śledztwa – chyba że wcześniej uznają ów dowód za nieprzydatny.

Co do zasady przebieg każdego śledztwa pozostaje tajny. Zawartość poszczególnych dowodów i ustaleń może zostać upubliczniona wyłącznie za zgodą prokuratora przełożonego nad prokuratorem prowadzącym śledztwo, co wymaga wydania stosownego zarządzenia.

Stąd apel numer dwa: ograniczmy „pytlowanie” na temat śledztwa i prosząc, by nie traktować nas jak zwolenników ustawy zwanej niegdyś szeptanką, przypominamy, że wynoszenie ze śledztwa do mediów informacji nieujawnionych przez prokuraturę jest przestępstwem. W kodeksie karnym widnieje przepis art. 241 § 1, który przewiduje karę dwóch lat pozbawienia wolności za publiczne rozpowszechnianie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym.

Szczególną formą „pytlowania” podgrzewającego atmosferę jest zachowanie niektórych adwokatów – pełnomocników pokrzywdzonych – z lubością naruszających tajemnicę adwokacką. Należy przypomnieć, że tajemnica ta (wyrażona w art. 6 ust. 1 ustawy – prawo o adwokaturze) nakazuje, aby adwokat zachował w sekrecie wszystko, czego dowiedział się w związku z prowadzeniem sprawy.

Szanowni koledzy – jeżeli przepis mówi „wszystko”, to znaczy to wszystko. Rażącym przykładem niezrozumienia tej materii jest publiczna wypowiedź jednego z adwokatów (cytat): „To oni (pokrzywdzeni – przyp. autorów) powinni wypowiadać się, czy informacje, które mu przekazują (adwokatowi – przyp. autorów), ma prawo przekazywać i czy robi to w sposób prawidłowy”.

Otóż nic bardziej fałszywego. Adwokat nie jest tubą klienta do publicznego przekazywania jego opinii i ocen; pogląd przeciwny prowadzi wprost do naruszania tajemnicy adwokackiej, co stanowi nie tylko przewinienie dyscyplinarne, ale również może wyczerpywać znamiona przestępstwa ujawnienia tajemnicy zawodowej (art. 266 § 1 k. k.). Nie mówiąc już o tak kuriozalnych zachowaniach jak składanie wniosku dowodowego, nieważne zasadnego lub nie, pod czujnym okiem kamery telewizyjnej, której operator „przypadkowo” znalazł się w biurze podawczym prokuratury. Nie może być mowy o zachowaniu tajemnicy adwokackiej, jeśli adwokat podstawia pod obiektyw tejże kamery wniosek dowodowy, który przed chwilą złożył lub ogłasza wnioski dowodowe w Internecie.

Tajemnica adwokacka daje poczucie komfortu adwokatom, ale przede wszystkim naszym klientom, w których interesie została ustanowiona. Im więcej osób zrozumie tę oczywistą oczywistość, tym lepiej dla adwokatury i jakości usług, jakie świadczą adwokaci.

[srodtytul]Dobro pokrzywdzonego[/srodtytul]

Jak napisaliśmy wyżej, jednym z nadrzędnych celów procesu karnego jest uwzględnienie prawnie chronionych interesów pokrzywdzonego. Choć znajdą się procesualiści, którzy uznają nasz pogląd za nietrafny, uważamy, że ten przepis gwarantuje pokrzywdzonemu prawo do świętego spokoju, co wynika z dobra osobistego w postaci kultu pamięci osoby zmarłej. Uczucie pietyzmu, jakie większość tych osób żywi względem zmarłych bliskich, pozostaje w sprzeczności z publicznym snuciem najbardziej absurdalnych i naruszających pamięć osób tragicznie zmarłych teorii spiskowych, takich jak np. „zbrodnia”, „spisek Tuska z Putinem” czy też „dobijanie ofiar katastrofy strzałami z pistoletu”. Ponieważ śledztwo, co nie powinno nikogo dziwić, może potrwać nawet kilka lat, stawiamy pytanie, na które odpowiedź pozostawiamy czytelnikom: jak zabezpieczyć prawa pokrzywdzonych pragnących przeżywać tragedię w ciszy i jak pogodzić ich prawa z prawem do głośnego manifestowania podejrzeń, niekiedy absurdalnych? Czy wygadywanie bzdur niemal nad trumną nie narusza aby dóbr osobistych pokrzywdzonych pragnących spokoju? Jak długo temat katastrofy musi być tematem numer jeden wszystkich mediów z tabloidami i magazynami kolorowymi włącznie? Jak ukształtować zasady etyki zawodowej, by zniechęcić dziennikarzy, prawników i polityków do urządzania politycznych happeningów, gdy pogrążeni w żałobie pokrzywdzeni marzą o prywatności?

Prawo prawdy to naczelna zasada procedury karnej. Dlatego chcielibyśmy poznawać na bieżąco wyniki śledztwa. Jednak jako adwokaci znamy ograniczenia wynikające z prawa. Wiemy, na czym polega tajemnica śledztwa, bo jej skutki wielokrotnie odczuwamy jako obrońcy, gdy odmawia się nam wglądu w akta. Zatem mamy wystarczającą wiedzę i doświadczenie, by zapewnić, że jawność śledztwa w sprawie smoleńskiej jest niespotykana. Briefing dla pokrzywdzonych i ich pełnomocników, połączony z prawem do publicznego zadawania pytań, to coś absolutnie wyjątkowego.

[srodtytul]Antidotum na przeciek[/srodtytul]

Jawność jawnością, ale są informacje, których ujawnienie w nieodpowiednim momencie może śledztwu zaszkodzić. I tutaj dochodzimy do polskiej plagi, jaką jest przeciek. Groźny zwłaszcza w sprawach z podtekstem politycznym. Jawność śledztwa jest antidotum na przeciek. A skoro śledztwo nie dotyczy handlu narkotykami, zorganizowanej grupy przestępczej lub prania brudnych pieniędzy, lecz katastrofy (sic!), uważamy, że prokuratura powinna na bieżąco informować opinię publiczną o ustaleniach śledztwa w możliwie najszerszym zakresie.

Taki sposób informowania jest lepszy od przeciekowej dezinformacji, zwłaszcza gdy za przeciekiem stoi polityka. Stąd apel numer dwa: jeśli zawartość czarnych skrzynek, czyli opinia biegłych wydana zgodnie z zasadami procedury karnej, ma zostać upubliczniona, powinna zostać ogłoszona przez prokuraturę bez związku z kalendarzem wyborczym i trafić do obywateli jako komunikat prokuratury. Nie wolno dopuścić do sytuacji, gdy ta informacja trafi do mediów poprzedzona słowami: „jak udało się ustalić dziennikarzom śledczym XX”.

Katastrofa smoleńska to sygnał, by zacząć pryncypialnie traktować tych wszystkich, którzy mając dostęp do akt, rozpowszechniają informacje stanowiące tajemnicę śledztwa – czyli śledczych i prokuratorów, agentów i adwokatów, pokrzywdzonych i biegłych, także protokolantów i sekretarki. Tymczasem jeden z adwokatów – pełnomocników pokrzywdzonych – publicznie powtarzał, że nie może ujawnić informacji ze względu na „dobro tego śledztwa”. Tam, gdzie nie dostrzegał „dobra” tego śledztwa – tajemnicę ujawniał.

Tym sposobem pan mecenas wszedł w rolę prokuratora, śmiało decydując o tym, co można, a czego nie można ujawnić ze śledztwa, przechodząc do porządku zarówno nad tajemnicą śledztwa, jak i tajemnicą adwokacką – to już nie nadaje się do oceny w kategoriach błędu. Tak więc proponowane pryncypialne traktowanie przez prokuraturę kwestii tzw. przecieków to pierwszy krok, by w śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej tym pokrzywdzonym, którym marzy się cisza, zapewnić prawo do przeżywania żałoby w cywilizowanych warunkach, unikając wątpliwej jakości szumu medialnego.

PS Jeśli chodzi o posłów, uważamy, że nie należy przyznawać im w tym śledztwie szczególnych uprawnień, wszak mają narzędzia w postaci zapytań i interpelacji. Niech z nich korzystają.

[i]Autorzy są adwokatami[/i]

Definicja pokrzywdzonego, czyli osoby, której dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo, znajduje się w kodeksie postępowania karnego – ustawie, którą w formie książkowej posiadają nieliczni. Wystarczy jednak mieć dostęp do Internetu i wstukać w wyszukiwarce zapytanie „pokrzywdzony w procesie karnym”, by uzyskać szczegółowy i przystępny opis praw pokrzywdzonego. Ci, którzy nie wierzą w Internet lub nie mają dostępu do sieci, mogą odwiedzić najbliższy komisariat, gdzie otrzymają wydruk informujący o prawach przysługujących pokrzywdzonemu. W razie śmierci pokrzywdzonego przysługujące mu prawa mogą wykonywać osoby najbliższe. W kodeksie postępowania karnego z 1997 roku o prawa pokrzywdzonego zadbano znacznie lepiej niż prawie 30 lat wcześniej, kiedy uchwalano poprzedni kodeks. Temat podjęto po brutalnym zabójstwie młodej warszawianki, po tym, jak jej rodzina podjęła walkę o realizację prawa prawdy, co w rezultacie pomogło w ustaleniu, a następnie surowemu ukaraniu sprawców.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości