Rekonstruuje zresztą pisowską narrację dość trafnie, fakt, że to generalnie prawda, zbywając milczeniem. Ale narzuca się pytanie – dlaczego jest to jedyny "mit", jaki kiedykolwiek "Polityka" zauważyła? Dlaczego nigdy nie dokonała podobnego rozbioru mitu "największego bezkrwawego sukcesu w historii Polaków", mitu niezłomnego elektryka, który sam jeden obalił komunizm, albo mitu zapobieżenia przez Jaruzelskiego sowieckiej interwencji?
To oczywiście pytanie retoryczne. Tygodnik dumny ze swej lewicowej wrażliwości i na każdym kroku tropiący takie zbrodnie jak np. seksizm niedawno dał na okładkę zdjęcia bobasów z napisem "do roboty!", basując w ten sposób wątpliwemu żartowi premiera.
Gdyby premier sugerujący dowcipnie, że zamiast oczekiwać od rządu rozwiązania problemu emerytur, Polacy powinni robić więcej dzieci, był z PiS, można sobie wyobrazić, co byśmy tam o nim i jego żarcie przeczytali. Nawet nie musimy sobie wyobrażać, bo to już czytaliśmy, jak "Polityka" reagowała na prawicowe postulaty zaostrzenia kar za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu ludzkiemu.
A teraz, w tym samym numerze, w którym dekonstruuje "mit smoleński", oznajmia, że zdecydowanie trzeba podnieść z 2 do 5 lat kary więzienia i zasądzać bez zawieszenia karę za znęcanie się nad zwierzętami. Okazuje się na tę okoliczność, że surowa kara może od czegoś odstraszyć, choć dotąd zawsze czytaliśmy na tych łamach, że zaostrzanie kar to droga donikąd i czysty populizm!
I tak właściwie w każdym numerze i na każdej stronie. A najśmieszniejsze, że tygodnik ten uparcie nazywa swego czytelnika "inteligentem".