Gdy nas mordowano, to do ostatniego momentu były utrzymywane jak najbardziej przyjazne relacje. Potem nagle spadał cios – na Gilowską, Piskorskiego, Rokitę czy kogokolwiek innego.

Jakże okrutne są walki wewnątrzpartyjne. Tezę tę potwierdza nie tylko Piskorski, ale i inni politycy zmieniający szyldy partyjne. Taki polityk staje się medialnym celebrytą, a jednocześnie udaje sierotkę, opowiadając jaki to „zły i bezwzględny” był jego poprzedni przewodniczący lub prezes. Ciekawe – rozpoczynając zabawę w politycznej piaskownicy, nikt nie chce pamiętać, że zamki budują tam tylko najsilniejsi.