Kiedy słyszę, jak usiłują mnie straszyć z ekranów telewizora, jak groźnie sączą frazy w rozgłośniach radiowych, czy jak srogo drapują swoje argumenty w prasowych epistołach, śmieję im się w twarz.
A kiedy to państwo doświadczyli prawdziwej opresji? Panie Żakowski, pieszczoszku każdej epoki, pani Olejnik, panie nigdy nie wyrosły z pieluszek Lisie? Kiedy to na własnej skórze odczuwaliście to, o czym tak chętnie mówicie?
Gadowski z właściwą dla siebie energią kontynuuje:
Jeśli nas wszystkich, ludzi z Krakowskiego Przedmieścia, traktujecie jak tłuszczę i straszycie podług miary sumy waszych strachów – to ja wam się śmieję w nos. Nic nam nie możecie zrobić, potrafimy jeść czerstwy chleb okraszony Herbertem. Potrafimy się wzruszać, potrafimy działać porwani impulsem tego, w co wierzymy. Między nami jest taka różnica, że my wierzymy!
Grzeją was reflektory w studiach, zaklinacie rzeczywistość potokiem inwektyw wobec swoich własnych rodaków. Czy uważacie, że to jest godziwe? (...) Posłuchajcie zatem o czym szumi las Birnam, zanim jego gałęzie sięgną do waszych sumień.