Sojuszu bajka o kraju mlekiem i miodem płynącym

SLD może przyrzec wyborcom nawet gwiazdkę z nieba, bo i tak po wyborach nie będzie samodzielnie rządził. Nie da się go więc rozliczyć z obietnic bez pokrycia

Aktualizacja: 22.08.2011 21:04 Publikacja: 22.08.2011 21:02

Gdy SLD wygra wybory, Polska będzie krajem mlekiem i miodem płynącym. Będą bezpłatne przedszkola i darmowe podręczniki dla uczniów, lekarz w każdej szkole i świetna służba zdrowia. Kilometry autostrad  i wyższa płaca minimalna. Renty i emerytury na europejskim poziomie, podobnie jak pensje. Dofinansowanie do środków antykoncepcyjnych i zabiegi in vitro całkiem za darmo. Każde dziecko dostanie tablet kupiony za pieniądze z budżetu państwa, a każdy, kto w ciągu roku wyda na leki ponad 500 zł,  będzie mógł się ubiegać  o zwrot kwoty powyżej limitu.  A przy tym wszystkim cudownej likwidacji ulegnie nasz  deficyt budżetowy.

– Zlikwidujemy dziurę  Rostowskiego, tak jak Marek Belka zlikwidował dziurę Bauca – zapewniał lider SLD Grzegorz Napieralski podczas niedzielnej konwencji programowej swojej partii,  a działacze klaskali mu  z zapałem.

Cichutkie słowa krytyki można było usłyszeć tylko  w kuluarach. – Strasznie płytka ta kampania – dziwił się polityk nieco starszej generacji niż szef Sojuszu.

A inny kandydat na parlamentarzystę wzdychał:  – Po co te obietnice bez  pokrycia.

Grzegorz Napieralski nie chce pamiętać, a może po prostu nie wie, że w celu zasypania tzw. dziury Jarosława Bauca, ostatniego ministra  finansów w rządzie AWS,  Sojusz musiał drastycznie obciąć wydatki na cele socjalne. Oznaczało to m.in. likwidację ulg komunikacyjnych dla studentów, skrócenie urlopów macierzyńskich czy nawet odebranie groszowej w skali budżetu (10 mln zł) dotacji do barów mlecznych. Sama zapowiedź tych oszczędności tuż przed wyborami odebrała SLD 1 – 2 pkt proc. poparcia. Tak przynajmniej uważają działacze tej partii.

Akurat tę lekcję Napieralski odrobił, dlatego zarzeka się, że wcale nie trzeba oszczędzać. – Pieniądze są  w budżecie – zapewniał podczas konferencji prasowej. Otóż zdaniem lidera Sojuszu można sfinansować te wydatki, likwidując: Fundusz Kościelny, z którego pokrywana jest część składek ubezpieczeniowych duchownych (w 2010 r. było to ok.  86 mln zł), Centralne Biuro Antykorupcyjne (ok. 100 mln zł) i Instytut Pamięci Narodowej (nieco ponad 200 mln zł).

W sumie daje to 400 mln zł rocznie. Innych pomysłów  na przesunięcia w budżecie Napieralski nie przedstawił. Można więc przypuszczać,  że ta kwota wystarczy, żeby blisko 40-milionową Polskę uczynić krainą szczęśliwości. 10 zł na głowę statystycznego obywatela. Tymczasem sam ubiegłoroczny deficyt budżetowy – czyli różnica między wpływami do budżetu państwa a wydatkami nieuwzględniającymi obietnic SLD – wyniósł 45 mld zł.

Papier jest cierpliwy.  Sojusz w swoim programie może obiecać każdemu  nawet gwiazdkę z nieba,  bo po jesiennych wyborach na pewno nie będzie samodzielnie tworzył rządu. Nie da się go więc rozliczyć  z tych obietnic.

Ale i tak politycy powinni zachować umiar w ich składaniu.

Gdy SLD wygra wybory, Polska będzie krajem mlekiem i miodem płynącym. Będą bezpłatne przedszkola i darmowe podręczniki dla uczniów, lekarz w każdej szkole i świetna służba zdrowia. Kilometry autostrad  i wyższa płaca minimalna. Renty i emerytury na europejskim poziomie, podobnie jak pensje. Dofinansowanie do środków antykoncepcyjnych i zabiegi in vitro całkiem za darmo. Każde dziecko dostanie tablet kupiony za pieniądze z budżetu państwa, a każdy, kto w ciągu roku wyda na leki ponad 500 zł,  będzie mógł się ubiegać  o zwrot kwoty powyżej limitu.  A przy tym wszystkim cudownej likwidacji ulegnie nasz  deficyt budżetowy.

Publicystyka
Władysław Kosiniak-Kamysz: Przywróćmy pamięć o zbrodniach w Palmirach
Publicystyka
Marek Cichocki: Donald Trump robi dobrą minę do złej gry
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Minister może zostać rzecznikiem rządu. Tusk wybiera spośród 6-7 osób
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Biskupi muszą pokazać, że nie są gołosłowni
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Niemcy przestraszyły się Polski, zmieniają podejście do migracji