Przedwyborczy czas skłania wszystkich polityków do poświęceń. Nagle przypominają sobie o ludziach, a nawet proponują świecidełka. Naczelny Strażak RP w "SE" fachowo tłumaczy koalicję z PO.
Jesteśmy po prostu facetami po przejściach. Każdy z nas wie, że trzeba się zachowywać w sposób odpowiedzialny i napinać tylko do pewnych granic. Nie można zrywać relacji. Wydaje mi się też, że trudne czasy, w jakich przyszło nam rządzić, sprawiły, że z dystansem patrzyliśmy na niedoskonałości w naszych relacjach. Tak jak w powiedzeniu - nie ma co żałować róż, kiedy płoną lasy – mówi Pawlak. I dodaje: - Na ogół jak już bardziej iskrzyło, to się spotykaliśmy, aby sporne sprawy po męsku omówić. Ustalaliśmy, gdzie są granice naszych oddziaływań. Zawsze na jakiś czas starczało.
O Donaldzie Tusku mówi
Jak na polityka, to jak się z nim coś konkretnie poukłada, to można to zrealizować. Choć można też powiedzieć, że wszystko jest poukładane do następnego przesilenia. Pod tym względem Tusk ma dużą zdolność elastycznego zmieniania nurtu. Ja starałem się trzymać od premiera w rozsądnej odległości. Nie za blisko, nie za daleko. Szczęśliwie mamy też inne zamiłowania sportowe i to nam pozwala unikać wzajemnych fauli. Ja wolę rower albo szachy.