1. Jarosław Kaczyński ma rację; 2. W razie wątpliwości patrz pkt 1. W tym sensie samo wspomnienie o potrzebie wewnętrznej demokracji było ewidentnym sprzeniewierzeniem się partyjnej tożsamości PiS-u. Z partii wodzowskiej się za takie rzeczy wyrzuca. I już. Ziobryści to spore dzieci, które dobrze wiedziały, w co się bawią, czyli jaką partię współtworzą i jakiej służą władzy.
Ustawa mówi między innymi, że ''partie polityczne kształtują swoje struktury oraz zasady działania zgodnie z zasadami demokracji''. Czy wyrzucenie ziobrystów (podobnie jak wcześniejsze wyrzucenie Dorna, Jakubiak, Kluzik) jest zgodne z zasadami demokracji? Samo wyrzucenie prawdopodobnie tak. Uzasadnienia wygłaszane przez tych, którzy w PiS zostali - z całą pewnością nie.
Ani krytyka władz partii, ani postulowanie zmiany metod działania, ani domaganie się większej demokracji nie przekracza zasad demokracji. Natomiast karanie za to je oczywiście przekracza. I ewidentnie łamie.
To się wydaje proste. Trudniejsze jest następne pytanie, które się nieodparcie nasuwa: co w demokratycznym państwie powinno się zrobić z partią polityczną, która w życiu wewnętrznym narusza ustawowy obowiązek ''działania zgodnie z zasadami demokracji''? Inaczej mówiąc: czy polska demokracja powinna tolerować istnienie partii ewidentnie wodzowskiej (więc antydemokratycznej) już nie tylko ''de facto'', ale też ''de iure'', bo w formie uchwały podjętej przez statutowy organ?
Żakowski po wyborach wygranych przez PO i po swoich spotkaniach z gwardią Palikota najwyraźniej poczuł wiatr w żagle. Panie Jacku, pan założy własną partię, zdobędzie 30 procent poparcia i zacznie delegalizować konkurencję. Wcześniej będzie się pan wyłącznie ośmieszać.