Były redaktor naczelny "Wprost" odnosi się do dzisiejszych rewelacji na temat Donalda Tuska:
Z czystej przekory, ale nie tylko, aż ma się ochotę bronić Donalda Tuska, gdy można mu już dość powszechnie przywalać. Także w przyjaznych mediach, jak TVN 24. Nagle w archiwach tej stacji znajdują się nagrania z meczu Lechii Gdańsk z 17 października 2010 r., gdzie premier Tusk entuzjazmuje się meczem wraz ze skompromitowanym sędzią Ryszardem Milewskim. Niby to nic nie znaczy, bo różne ViP-y często siedzą obok siebie, ale zaczyna się erozja pozytywnego wizerunku. Także poprzez przypominanie tego, co premier wcześniej mówił. Różne drobne strumyki nagle zamieniają się w całkiem okazałą rzekę.
I analizuje:
Po ludzku można Donalda Tuska żałować, bo wygląda na zaskoczonego, dość bezradnego i sprawiającego wrażenie zdradzonego. Na pewno jest poddawany ogromnej presji psychicznej, co jego życia łatwym nie czyni. Tyle tylko, że Donald Tusk musiał wiedzieć, kto wyniósł go do władzy i jakie były oczekiwania sił, które mu pomogły. (...) Donald Tusk mógł sądzić, że ci, którzy pomogli mu dojść do władzy mają podobne do niego cele i że są one korzystne dla Polski. Mógł tak sądzić powiedzmy do 2010 r., ale potem stało się już oczywiste, że tak nie jest. I że nie tyle jest rozgrywającym, co zakładnikiem.
Według Janeckiego premier jest postacią tragiczną w tej historii: