Uważa pan, że prezydent Bronisław Komorowski nie chce być dziedzicem takiej tradycji?
By zjeść czekoladowego orła, można sobie znaleźć parę innych dat w kalendarzu, które będą się lepiej nadawały do tworzenia nowych tradycji. Oczywiście prezydent ma do tego pełne prawo, może się stać ojcem założycielem nowych świąt. Ale po co niszczyć przy okazji wydarzenia historyczne, z których możemy być dumni i celebrować faktyczne przesłania, które wynikają z tamtych wydarzeń?
Chce pan dzielić patriotyzm na lepszy i gorszy?
Patriotyzm to jest miłość do ojczyzny, czyli do konkretu. Ten konkret to przeszłe pokolenia, wydarzenia historyczne czy postacie, które mamy w swoim panteonie. Nie warto tego zamieniać na symbole, które nie odnoszą się do niczego. Ja rozumiem, że to ma być próba przybliżenia, poprzez słodkość, pamięci o znaczeniu Orła Białego, który towarzyszy naszym dziejom od czasów Mieszka I. Ale nie widać w tym pomyśle odniesienia do prawdziwej historii tego symbolu. Obym się mylił. Oby Kancelaria Prezydenta nie chciała walczyć z polską tradycją, ale po prostu opowiadać o niej innym językiem. A tymczasem widzę jednak tylko i wyłącznie pomniejszanie i infantylizowanie polskiego dziedzictwa, a wręcz odrywanie się od przeszłości.
Twierdzi pan, że „Orzeł może" to impreza organizowana ze złymi intencjami?
Widać, że ośrodek prezydencki zaczął prowadzić własną politykę historyczną. Ma ona dwa cele. Pierwszy to przejąć przestrzeń, która została zajęta, z racji zaniedbań władzy, przez środowiska narodowe i niepodległościowe, odwołujące się do tradycji II RP, polskiego Państwa Podziemnego i żołnierzy wyklętych. Zrozumiano, że trzeba się zająć tą sferą, ponieważ została ona oddana politycznemu wrogowi. A drugi wiąże się z próbą udowadniania – gdzieś w tle, bo nie wprost – że patriotyczne dziedzictwo jest barierą i skazą, a nie źródłem, z którego można czerpać. Efektem takiego sposobu myślenia jest teza, że przyszłość trzeba budować w oparciu o infantylizmy, a nie o coś, co – owszem – wymaga pewnego wysiłku umysłowego, co jest może trudniejsze do przyjęcia, ale czyni z nas samych dużo ciekawszych ludzi.