Reklama

Bartosz Marczuk: Cywilizacja łacińska czy azjatyckie stepy

W Polsce zderzają się dwie różne filozofie traktowania obywatela przez państwo

Aktualizacja: 10.02.2015 21:36 Publikacja: 10.02.2015 21:06

Prezydent Bronisław Komorowski i wiceminister finansów Jacek Kapica podczas obchodów Dnia Służby Cel

Prezydent Bronisław Komorowski i wiceminister finansów Jacek Kapica podczas obchodów Dnia Służby Celnej w Białymstoku, 19 września 2014 r.

Foto: PAP, Paweł Supernak Paweł Supernak

Ordynacja podatkowa, która zagwarantuje podatnikowi domniemanie niewinności, to bardzo potrzebna zmiana. Zgłaszany m.in. przez głowę państwa postulat przywraca normalność na linii fiskus–podatnik. Aż trudno uwierzyć, że obecnie jest inaczej. Niestety, brutalna rzeczywistość działania urzędniczej machiny może zablokować te postulaty. Dowodem jest to, co się właśnie dzieje z konsultowaną ustawą o swobodzie działalności gospodarczej.

Potrzebna jest tutaj osobista interwencja Ewy Kopacz. Sprawa ta może mieć kardynalne znaczenie dla oceny jej urzędowania. Jest szansa, że do debaty publicznej uda się wprowadzić – tak jak niedawno stało się z demografią – kolejną fundamentalną kwestię, tj. relację na linii obywatel–państwo. Jeśli premier ulegnie jednak lobby nieprzychylnemu obywatelowi, będzie to porażka, która dotkliwie odbije się na jej wizerunku, a być może i poparciu dla partii rządzącej.

Piękne słowa

Jest 1 października 2014 r. Szefowa gabinetu w swoim exposé mówi m.in.: „Nie możemy budować przepisów, zakładając, że każdy będzie chciał je omijać lub łamać. Ci, którzy je łamią, muszą być ukarani, ale duch prawa musi służyć ogromnej większości uczciwych. (...) Tu potrzebna jest tytaniczna praca całego rządu. Musimy wdrożyć zasadę 99 proc. polegającą na tym, że całe nasze prawo w obszarze wolności gospodarczej tworzymy z myślą o tych 99 proc. uczciwych, a nie jednym procencie cwaniaków".

A dalej padają obietnice zmian. „Zobowiązuję ministra finansów do przedstawienia na początku przyszłego roku założeń do projektu nowej ordynacji podatkowej, a ministra gospodarki do założeń nowego prawa działalności gospodarczej. To, co planowano osiągnąć w trzy lata, ten rząd zrobi w 12 miesięcy" – oświadcza premier.

Czyż nie brzmi to pięknie? Czy na takie słowa nie czeka biznes, zwłaszcza mały i średni, którego nie stać na renomowane kancelarie prawne, gdy dochodzi do sporu z fiskusem?

Reklama
Reklama

Podobnie jest z przedstawioną przez Bronisława Komorowskiego niemal dwa miesiące później, 4 grudnia, inicjatywą ustawodawczą – projektem zmian w ordynacji podatkowej. Jej clou to zaufanie do podatnika i rozstrzyganie wątpliwości na jego korzyść. „Chcielibyśmy, aby funkcjonowała zasada, że to państwo jest dla obywateli, a nie obywatele dla państwa; że urzędy skarbowe są dla płatników, a nie odwrotnie" – oznajmił prezydent. Odwoływał się w tym kontekście do nowej filozofii domniemania niewinności kontrolowanego podmiotu.

Brutalne realia

Tyle słowa i oficjalne zapewnienia. Brzmią pięknie. Ale wróćmy do twardej rzeczywistości i tego, co dzieje się naprawdę. Przenieśmy się do Krakowa, gdzie między tymi dwiema deklaracjami, dokładnie 27–28 października, odbyła się narada dyrektorów izb skarbowych z całej Polski. Obecny był na niej wiceminister finansów Jacek Kapica odpowiedzialny za kontrolę skarbową.

Przebieg krakowskiego spotkania relacjonuje później, 4 listopada, dyrektorom urzędów skarbowych z Opolszczyzny szefowa tamtejszej Izby Skarbowej Barbara Bętkowska-Cela. Mimo że w korespondencji do „Rzeczpospolitej" nie potwierdza ona swoich słów z notatki, jaka powstała po tym spotkaniu, a do której udało nam się dotrzeć, z dokumentu tego wyłania się wstrząsający obraz faktycznego podejścia do kontrolowanych. Jak czytamy w notatce, Bętkowska-Cela mówi m.in. o tym, że Kapica zrugał dyrektorów skarbówek za zbyt małą liczbę udowodnionych przedsiębiorcom win. Relacjonuje, że urzędy skarbowe, które w 2015 r. będą miały najwyższy odsetek kontroli negatywnych (czyli bez nałożenia kary), zostaną pozbawione pracowników kontroli („pozostanie tam jedynie dwóch kontrolujących"). Celem na 2015 r. jest wzrost dochodów budżetowych i kontroli pozytywnych (tj. z karą). „Trzeba w 2015 r. zmienić tok myślenia w sprawie kontroli podatkowych w ten sposób, że nie ma kontroli prewencyjnych, kontrola ma  przynosić wpływy budżetowe" – dowiadujemy się z notatki.

Rząd mówi podległym sobie urzędnikom: prawie wszystkie wasze kontrole mają się kończyć nałożeniem na podatnika kary

I creme de la creme: docelowo liczba pozytywnych kontroli ma wynosić dla poszczególnych izb skarbowych 80 proc.! Innymi słowy, rząd mówi podległym sobie urzędnikom: macie tak szukać, tropić, łowić, by prawie wszystkie wasze kontrole kończyły się nałożeniem na podatnika kary. Jak tego nie zrobicie – zwolnimy wam pracowników, sami też możecie stracić posady. Retoryka rodem z poprzedniej epoki, najpełniej wyrażona przez stalinowskiego prokuratora Andrieja Wyszyńskiego, który zasłynął powiedzeniem: „Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie".

W podobnym zresztą duchu toczą się konsultacje przygotowanej przez Ministerstwo Gospodarki dużej nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Jak pisał na łamach „Rzeczpospolitej" w poniedziałek Andrzej Malinowski, prezydent Pracodawców RP: „Ustawa kończy, przynajmniej formalnie, z urzędniczym widzimisię podczas kontroli firm. (...) Zapewnia jedno z podstawowych praw: domniemanie niewinności. To, że w przypadku niejasnych przepisów będą one interpretowane na korzyść przedsiębiorcy. Na razie interpretacja jest dowolna, czyli w praktyce zawsze jest niekorzystna dla kontrolowanego. Tym samym planowana zmiana kieruje nas na powrót w stronę cywilizacji łacińskiej, a w kierunku przeciwnym niż azjatyckie stepy. I to się urzędnikom nie podoba. Zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść przedsiębiorców? Do tego dopuścić nie można!".

Reklama
Reklama

Odzyskać zaufanie

Mamy więc do czynienia ze starciem dwóch filozofii. Pierwsza głosi: państwo jest służebne wobec obywateli, powinno traktować ich podmiotowo i wierzyć, że co do zasady są uczciwi. Powinno także zdawać sobie sprawę, że to od dobrobytu firm i obywateli zależy los jego i zatrudnionych urzędników. Chodzi tu także o rzecz niezwykle ważną, której w Polsce mamy ogromny deficyt – o zaufanie. Nie da się budować nowoczesnego i sprawnego państwa bez tego bezcennego aktywa.

Drugi rodzaj myślenia – wciąż jest, niestety, dominujący – traktuje państwo jako hegemona, którego celem jest rządzenie, kontrolowanie, sankcje, a nie służba, obywateli zaś definiuje jako ludzi nieuczciwych, kombinujących, szukających dziur w prawie.

W związku ze zgłoszonym już do Sejmu prezydenckim projektem nowelizacji ordynacji, konsultowaną nowelizacją ustawy o swobodzie działalności gospodarczej i przygotowywanym przez rząd projekcie nowej ordynacji podatkowej będziemy mieć unikalną okazję do tego, by dobitnie zweryfikować w praktyce, jaką drogę wybierze rząd. Nieodzowna jest tutaj jasna deklaracja, ale także, jeśli zajdzie taka potrzeba, zdecydowana interwencja pani premier. Jeśli abdykuje ona na tym polu, da świadectwo filozofii państwa opresyjnego i nieprzyjaznego obywatelom. Jeśli postawi na filozofię symbiozy, będzie to pierwszy wyraźny wyłom w murze nieufności na linii obywatel–państwo.

W sprawę tę powinna także zaangażować się opozycja. Np. dla Prawa i Sprawiedliwości jest to szczególna okazja, aby przyciągnąć do siebie polski drobny biznes. Elektorat ten jest najbardziej narażony na opresyjność urzędników w konfliktowej sytuacji, a wobec największej partii opozycyjnej pozostaje nieufny.

Także młode pokolenie będzie zapewne bacznie przyglądać się temu, w jakim kierunku pójdą prace rządu w tej sprawie. Jest ono wyjątkowo wyczulone na wszelkiego rodzaju bariery blokujące indywidualny rozwój.

Klucz do rozwoju

O tym, że rząd może bez szkód postawić na filozofię zaufania, świadczy przykład Wielkiej Brytanii. Tamtejszy gabinet zdaje sobie sprawę, że to firmy i przedsiębiorcy są napędem gospodarki. Jak pisze Marcin Chludziński, prezes Fundacji Republikańskiej, „eliminowane są zbędne przepisy, aby w maksymalnym stopniu uprościć życie przedsiębiorców. Jednak, aby cały proces nie był ruletką, bazuje się na kilku regułach:

Reklama
Reklama

- one-in, two-out, czyli wprowadzenie nowej regulacji generującej koszt dla biznesu musi się wiązać z usunięciem lub modyfikacją istniejącej regulacji generującej dwa razy większy koszt,

- analiza wpływu wprowadzania regulacji ex ante i jej efektywności ex post,

- konsultacje z przedsiębiorcami,

- analiza alternatyw dla regulacji".

Tego rodzaju zabiegi mają jeden cel – ułatwić życie drobnemu biznesowi, który jest, podobnie zresztą jak w Polsce, kluczem do rozwoju gospodarczego. W tym kontekście warto zwrócić uwagę, że mniejsze znaczenie ma dla niego bezpośrednia pomoc w formie na przykład jakichś transferów niż deregulacja, jasne reguły gry i maksymalne ograniczenie legislacyjnych zmian.

Reklama
Reklama

Czy przedsiębiorcy mogą mieć nadzieję, że polski rząd dojdzie do takich wniosków? Przekonamy się o tym bardzo niedługo. Testem będą losy zaprezentowanych i przygotowywanych aktów prawnych.

Publicystyka
Dani Dayan: Naszym celem jest zawsze ochrona prawdy
Publicystyka
Jarosław Kuisz: Dwa Zachody – zupełnie różne światy, które coraz więcej różni
Publicystyka
Jan Zielonka: Kto przekona europejskich wyborców i polityków, by poszli po rozum do głowy?
Publicystyka
Prof. Piątkowski: Gospodarcza droga do przyszłości
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Jak Donald Trump obnaża słabość Karola Nawrockiego
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama