Reklama

Jerzy Haszczyński o przemówieniu Bronisława Komorowskiego na Ukrainie

Polscy politycy nie mogą się wyzwolić z majdanowego podejścia do Ukrainy. Widać to było w czasie czwartkowego wystąpienia prezydenta Bronisława Komorowskiego przed Radą Najwyższą. Padło sporo wiecowych haseł w stylu „Polska podaje rękę Ukrainie" czy zapewnień, że jesteśmy sobie bliscy, bo mamy podobne stroje ludowe i pieśni.

Aktualizacja: 09.04.2015 20:35 Publikacja: 09.04.2015 20:35

Jerzy Haszczyński

Jerzy Haszczyński

Foto: Fotorzepa/Waldemar Kompała

Co prawda wielu ukraińskich posłów, do których przemawiał Komorowski, rozpoczęło karierę polityczną na kijowskim Majdanie, ale to nie oznacza, że im i ich rodakom można bez końca serwować obietnice bez pokrycia. I rozbudzać w nich po raz kolejny nadzieje, które są w dającej się przewidzieć przyszłości nie do spełnienia.

W szczególności nie może tego robić przywódca państwa, które wymyśliło Partnerstwo Wschodnie – czyli program roztaczający przed Ukrainą (i kilkoma innymi postsowieckimi krajami) wizję zbliżenia z Unią Europejską. Przeciąganie Kijowa na Zachód przez Polaków na razie przyniosło marne efekty – anektowany Krym, oderwany Donbas, najniższe w Europie zarobki.

Oczywiście bardzo trudno było przewidzieć, że tak się skończy gra o podpisanie umowy stowarzyszeniowej Ukraina–UE na szczycie Partnerstwa Wschodniego w listopadzie 2013 roku. Ale jakąś odpowiedzialność za to Polska ponosi. Sądząc po realnej pomocy, z jaką przyszliśmy Ukrainie, gdy dotknęła ją wojna, jednak się do niej nie poczuwa. Broni nie daliśmy, pieniędzy daliśmy niewiele. Nadal dobrzy jesteśmy w deklaracjach.

Pokazał to też prezydent Komorowski, wyrażając przed parlamentem ukraińskim „głęboką wiarę" w to, że Ukraina znajdzie się na prawdziwym Zachodzie. Niestety, nic na to jednak nie wskazuje. Wypowiedzi i działania przywódców dawnego Zachodu sugerują coś odwrotnego: kraj w takim stanie i narażony na ciągłe ataki Rosji nigdzie nie pójdzie, zostanie za nową żelazną kurtyną.

W majdanowym stylu mieści się też przemilczanie sprawy Wołynia. Komorowski wspomniał o „dawnych sporach i swarach" i ich tragicznych skutkach. Można odnieść wrażenie, że zrównał wszystkie zbrodnie i ofiary. To kolejny krok w tył polskiej polityki historycznej.

Reklama
Reklama

Już 12 lat temu prezydent Aleksander Kwaśniewski (do dziś cieszący się wśród Ukraińców popularnością) nie wahał się nazwać zbrodni wołyńskiej mianem ludobójstwa i potępić antypolskiej akcji ukraińskich nacjonalistów. Obok wygłaszającego te słowa polskiego prezydenta stał ukraiński – Leonid Kuczma, który dziś bierze udział w pracach nad nową konstytucją Ukrainy.

Posłowie ładnie się zresztą Komorowskiemu odwdzięczyli. Jak opuścił Radę Najwyższą, to przegłosowali ustawę uznającą członków UPA (czyli sprawców ludobójstwa na około 100 tys. Polaków) za bojowników o wolność. I przewidującą kary za negowanie celowości ich działań.

Unikając prawdy historycznej i mamiąc obietnicami o przynależności do świata zachodniego, nic dobrego na Ukrainie nie osiągniemy. Kraj ten należy wreszcie zacząć traktować poważnie. I w słowach, i w czynach.

Publicystyka
Dani Dayan: Naszym celem jest zawsze ochrona prawdy
Publicystyka
Jarosław Kuisz: Dwa Zachody – zupełnie różne światy, które coraz więcej różni
Publicystyka
Jan Zielonka: Kto przekona europejskich wyborców i polityków, by poszli po rozum do głowy?
Publicystyka
Prof. Piątkowski: Gospodarcza droga do przyszłości
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Jak Donald Trump obnaża słabość Karola Nawrockiego
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama