Reklama

Baronowie rzucają wyzwanie Kopacz

Jeśli pani premier nie podejmie interwencji, to do Sejmu kandydować będzie większość polityków PO, których nazwiska pojawiają się w aferze taśmowej.

Aktualizacja: 28.07.2015 18:05 Publikacja: 27.07.2015 21:47

Baronowie rzucają wyzwanie Kopacz

Foto: Fotorzepa/Marian Zubrzycki

Za kilka dni gotowe będą wstępne listy kandydatów PO do parlamentu. Zarząd partii ma je zatwierdzić na początku sierpnia. To wyjątkowo gorący czas w Platformie. Po pierwsze, trwa zażarta walka obecnych posłów o jak najlepsze lokaty. Jako że partia uzyska znacznie gorszy wynik niż w wyborach w latach 2007 i 2011 – gdy osiągnęła po ok. 40 proc. poparcia – część obecnych posłów będzie musiała zrobić sobie przymusowe wakacje od polityki. Po drugie, partia jest w wyraźnej defensywie od czasu wybuchu afery taśmowej.

W połowie czerwca Ewa Kopacz usunęła ze stanowisk państwowych wszystkich polityków PO, którzy zostali nagrani. Uznała, że każda kolejna taśma ujawniona w kampanii będzie szkodzić rządowi i Platformie.

Jednak większość usuniętych z rządu pełni ważne funkcje w partyjnej hierarchii. Odeszło czterech regionalnych baronów: minister skarbu Włodzimierz Karpiński (Lubelszczyzna), wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski (Zachodniopomorskie), wiceminister gospodarki Tomasz Tomczykiewicz (Śląsk) oraz minister sportu Andrzej Biernat (Łódzkie), który jest także szefem partyjnych struktur. Biernat ma dodatkowe problemy, bo po piętach depcze mu CBA.

W dodatku pod koniec kwietnia Kopacz odwołała ministra sprawiedliwości Cezarego Grabarczyka podejrzewanego o uzyskanie niezgodnie z prawem pozwolenia na broń. A Grabarczyk to wiceszef partii i – wraz z Biernatem – lider silnej partyjnej frakcji zwanej „spółdzielnią".

Kopacz chciała skłonić zdymisjonowanych, aby nie startowali w wyborach, bo mogą zaszkodzić PO. Tyle że poza Radosławem Sikorskim i Jackiem Rostowskim nikt rezygnować nie zamierza.

Reklama
Reklama

Wszyscy baronowie PO, którzy mają silne poparcie w strukturach – bo tworzyli je sami i pod siebie – właśnie w tych dniach uzyskują od swych pretorian poparcie niezbędne do startu. I to na czele list PO.

Łódzki aktyw domaga się, aby Grabarczyk otwierał listę PO w stolicy regionu, a Biernat – w Sieradzu. Aktyw śląski na czele listy w Katowicach widzi Tomczykiewicza. Bardziej asekuracyjny jest aktyw lubelski, który Karpińskiego wymienił wśród pięciorga kandydatów do pierwszego miejsca. Aktyw zachodniopomorski oczywiście poparł Gawłowskiego, a także innego nagranego eksministra – Bartosza Arłukowicza.

W tej sytuacji Kopacz ma twardy orzech do zgryzienia. Tak ostentacyjnie przygotowane listy są wyzwaniem, które rzucają jej regionalni baronowie. Według naszych rozmówców premier się waha. Z jednej strony uważa, że zdymisjonowani politycy nie powinni startować z czołowych miejsc list wyborczych, a najlepiej nie startowali w ogóle – choć sama nie ma politycznej siły, by to na nich wymusić. Z drugiej strony Kopacz się obawia, że konflikt z baronami, zwłaszcza z Biernatem i Grabarczykiem, może doprowadzić do usunięcia jej ze stanowiska szefowej PO, jeśli partia przegra wybory parlamentarne. Najbardziej prawdopodobne dziś jest, że ten pat skończy się kilkoma roszadami, ale większość nagranych i zdymisjonowanych przegonić z list się nie pozwoli. Samooczyszczenie w PO idzie opornie. Szybciej mogą je wymusić wyborcy.

Publicystyka
Jan Zielonka: Lottokracja na ratunek demokracji
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?
Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Czy dla europejskiej prawicy MEGA to dar niebios?
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama