Kopacz-Szydło: Niewykorzystane starcie pań

To była debata zmarnowanych szans Beaty Szydło. Z kolei pani premier była momentami zbyt agresywna.

Aktualizacja: 20.10.2015 10:57 Publikacja: 20.10.2015 01:35

Beata Szydło i Ewa Kopacz skupiały się głównie na tym, by nie zaliczyć efektownej wpadki

Beata Szydło i Ewa Kopacz skupiały się głównie na tym, by nie zaliczyć efektownej wpadki

Foto: PAP

Oglądałem poniedziałkową debatę w studiu telewizji Polsat News, gdzie gościł także Michał Kamiński, doradca Ewy Kopacz, jej spec od wizerunku i trener przygotowujący ją do tego starcia. Przy zdecydowanej większości pytań zadawanych przez Beatę Szydło Kamiński podskakiwał z radości i streszczał odpowiedzi, których symultanicznie z ekranu udzielała Ewa Kopacz. Znak to niewątpliwy, że kandydatka PiS niczym obozu Platformy nie zaskoczyła.

Szydło nie potrafiła pokazać wpadek, niespełnionych obietnic i afer rządów PO. Zdumiewa lista spraw, które w ogóle nie zostały poddane przez nią pod debatę: od sytuacji w służbie zdrowia, przez górnictwo i rolnictwo, po problemy frankowiczów.

W każdych z tych – i w wielu innych obszarach – Platforma ma sporo za paznokciami. Ale Beata Szydło nie potrafiła tego pokazać. Ba, nie potrafiła nawet umiejętnie wykorzystać kwestii, które w debacie pojawić się musiały, choćby afery taśmowej. Sporo amunicji, którą Szydło miała jako przedstawicielka opozycji, zostało zmarnowane.

Nie znaczy to, że Szydło wyraźnie debatę przegrała. Ona po prostu straciła szansę, by ją wyraźnie wygrać.

Po Kopacz widać było doświadczenie roku za sterem rządu. Częściej mówiła konkretami, dzięki czemu lepiej brzmiały jej wypowiedzi merytoryczne. W odróżnieniu od Szydło potrafiła wskazać wyzwania, przed którymi stoi świat. Stwierdziła, że strefa wolnego handlu między UE a USA (TTIP) jest potrzebna, bo otworzy nowe rynki. – Ale należy pamiętać o polskich małych przedsiębiorcach, którzy mogliby na tym stracić – oświadczyła.

Za często jednak ponosiły ją emocje, dlatego sprawiała wrażenie nadmiernie agresywnej w stosunku do wycofanej i spokojnej Szydło. Straszyła rolników utratą dopłat, jeszcze w ostatnim słowie wieszczyła, że  w razie zwycięstwa PiS świadczenia emerytów będą zagrożone. – Jeśli oni dorwą się do kasy, jeśli oni spróbują dzisiaj zdestabilizować finanse publiczne, to wasze emerytury będą zagrożone – stwierdziła.

W atakach Kopacz wiele było wystudiowanych wcześniej chwytów. „Czy prezes Jarosław Kaczyński miał rację, gdy mówił, że Polska to kondominium rosyjsko-niemieckie? Czy miał rację, gdy wymieniał haniebne słowa o imigrantach roznoszących choroby? I czy miał rację, że w Danii pedofilia jest legalna, a w Szwecji panuje prawo muzułmańskie?" – pytała Kopacz, próbując – co było przewidywalne – straszyć liderem PiS.

Akurat na to Szydło była przygotowana – odpowiedziała, że nie chce rozmawiać o sprawach partii, bo one nie interesują obywateli.

Nie dała się też wciągnąć w – także przewidywalną – próbę wywołania sporu światopoglądowego.

Sztabowcy obu partii ogłosili zwycięstwo swych kandydatek. Ale prawda jest taka, że debata była nudna i przewidywalna, a konkurentki skupiły się na tym, aby nie zaliczyć efektownej wpadki. To zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że żadna z nich nie miała wcześniej okazji do uczestnictwa w takiej debacie i w dodatku nigdy bezpośrednio ze sobą nie rozmawiały.

To był pierwszy pojedynek kandydatów na premiera od czasów słynnego starcia Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem w 2007 r. Wówczas objawił się Tusk jako przyszły premier.

W poniedziałkowej debacie nie narodziła się za to żadna wielka polityczna liderka. We wtorek kolejne starcie obu pań, tym razem nie bezpośrednio, ale w debacie z liderami innych ugrupowań startujących w wyborach.

Nie ma się co łudzić, że druga debata pokaże nam zupełnie nową twarz którejś z liderek. Ale zachowanie Kopacz i Szydło podczas drugiego starcia wciąż może wpłynąć na ostateczny wynik wyborów. Poniedziałkowa debata pod tym względem wiele nie zmieniła.

Oglądałem poniedziałkową debatę w studiu telewizji Polsat News, gdzie gościł także Michał Kamiński, doradca Ewy Kopacz, jej spec od wizerunku i trener przygotowujący ją do tego starcia. Przy zdecydowanej większości pytań zadawanych przez Beatę Szydło Kamiński podskakiwał z radości i streszczał odpowiedzi, których symultanicznie z ekranu udzielała Ewa Kopacz. Znak to niewątpliwy, że kandydatka PiS niczym obozu Platformy nie zaskoczyła.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Łukasz Warzecha: Pani minister, las się pali
Publicystyka
Jan Parys: Imperializm Rosji to nie czołgi i rakiety, lecz mentalność Rosjan
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Imperialna buta Siergieja Ławrowa w ONZ
Publicystyka
Jerzy Haszczyński: Hezbollah bez liderów, Bliski Wschód bez jasnej przyszłości
Publicystyka
Michał Gulczyński: Kiedy nierówność działa na niekorzyść mężczyzn, Unia Europejska nie widzi problemu