Reklama

Szułdrzyński: Punkt zwrotny Andrzeja Dudy

Andrzej Duda postanowił zaznaczyć swoją odrębność. Pierwszym zaskoczeniem była deklaracja w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej". Prezydent przyznał się do błędu związanego z użyciem w odniesieniu do opozycji i KOD słów: „Ojczyznę dojną racz nam zwrócić, panie".

Aktualizacja: 11.04.2016 21:45 Publikacja: 11.04.2016 20:35

Szułdrzyński: Punkt zwrotny Andrzeja Dudy

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

W prezydenckiej kampanii wyborczej Duda obiecywał, że będzie budował jedność Polaków. Wystąpienie w Otwocku, w którym atakował opozycję, przeczyło tej obietnicy. I stało się dla krytyków Dudy argumentem, że jest prezydentem PiS uderzającym we wszystkich, którym partia ta się nie podoba.

Prezydent pokazał, że jest zdolny do autorefleksji. Z naszych informacji wynika, iż szybko zdał sobie sprawę, że przeholował. Wiedział, że nie powinien się w ten sposób wypowiadać, lecz poniosły go wiecowe emocje. I uderzył się w piersi.

W tym kontekście łatwiej zrozumieć sens wypowiedzi Dudy z niedzieli. Stojąc na Krakowskim Przedmieściu, prezydent wypowiedział słowa, których nikt się po nim nie spodziewał – wezwał do narodowego pojednania. Najpierw apelował, o „jedność, solidarność wzajemną, życzliwość i szacunek" po tragedii. Chwilę później kontynuował: „Wybaczmy sobie wszyscy wzajemnie niepotrzebne i niesprawiedliwe słowa, gorszące zachowania, wszystkie poniżenia". I deklarował: „Pragniemy, aby zabliźniła się rana smoleńska. (...) Jesteśmy to winni tym, którzy odeszli, nie wrócą, ale pozostawili po sobie testament".

Wypowiedział się też o badaniu przyczyn katastrofy, ale w sposób naprawdę daleki od języka, który dominuje w PiS. „Tragedia była efektem bylejakości, złego rządzenia, błędów". Mówił też: „Jesteśmy im dzisiaj winni jedność i wybaczenie i zbadanie, co wtedy się stało, ale bez politycznej przepychanki, bez niepotrzebnej kłótni".

Gdy w PiS wciąż słychać głosy o rozliczaniu i karaniu, Duda apeluje o pojednanie i przebaczenie. Zwraca uwagę również dystans prezydenta do tzw. teorii spiskowych. Od pewnego czasu krążyły pogłoski, że Duda dochodzi do przekonania, iż nie licują one z powagą, z jaką powinno się upamiętniać ofiary.

Reklama
Reklama

Po raz pierwszy jednak obecna głowa państwa publicznie dystansuje się wobec własnego środowiska politycznego. To wszak PiS oskarżany jest o to, że politycznie rozgrywa sprawę Smoleńska. Pokazuje to też, iż Duda zrozumiał, że jego rolą powinno być jednoczenie zwaśnionych stron, a nie uczestniczenie w politycznej wojnie. Może się to okazać punktem zwrotnym jego prezydentury.

Owszem, Duda nie pójdzie na wojnę z PiS – bo takiego zwarcia nie wygra. Ale wie, że do końca kadencji ma ponad cztery lata, a kaprys Jarosława Kaczyńskiego nie jest go w stanie pozbawić stanowiska. Musi zatem ten czas maksymalnie wykorzystać na budowanie własnej pozycji. Pierwszy sygnał już wysłał. I, jak widać, spakował się, by ruszyć w długą drogę w nieznane.

Publicystyka
Marek Migalski: Grzegorz Braun stanie się przyczyną rozpadu PiS?
Publicystyka
Jan Zielonka: Lottokracja na ratunek demokracji
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Pożar w PiS. Czy partia bezpowrotnie straciła część wyborców na rzecz obu Konfederacji?
Publicystyka
Grzegorz Rzeczkowski: Odpowiedź na wywiad z Jackiem Gawryszewskim
Publicystyka
Jakub Sewerynik: Komu przeszkadzała Chanuka w Pałacu Prezydenckim?
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama