Wdowczyk jest jednym z najlepszych trenerów, który w kolejnych klubach starał się tworzyć, a nie przetrwać. Widząc, że Wisła nie wywiązuje się z umowy wobec niego i dryfuje ku mieliznom, w listopadzie zrezygnował z pracy w Krakowie. Teraz wrócił do ekstraklasy i w pierwszym meczu przegrał właśnie z Wisłą, prowadzoną przez hiszpańskiego trenera bez nazwiska.
Wdowczyk zderzył się w rzeczywistością, którą musiał brać pod uwagę. Z trenerem Radoslavem Latalem Piast przegrał pięć meczów z rzędu, Wdowczyk przedłużył serię do sześciu i nie wiadomo co będzie dalej. Stąd jego opinia, wcale w lidze nieodosobniona. Trenerzy muszą liczyć punkty, bo ich zawodowy byt zależy od pozycji klubu w tabeli. Wisi nad nimi niewidoczny bat, nie mają czasu, boją się ryzykować. Najmniejszym ryzykiem jest gra defensywna, zwłaszcza na boiskach przeciwników. Murujemy bramkę i liczymy, że najszybszy zawodnik urwie się w jakiejś kontrze. To dużo łatwiejsze od ataku pozycyjnego, do którego potrzeba dużo więcej niż szybkości. Ale taka metoda przynosi wyniki. Czesław Michniewicz wyrobił sobie na niej nazwisko, mimo że morduje futbol jak mało kto. Niestety, ma naśladowców więc trudno się dziwić, że większość meczów jest nudnych.