W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej", udzielonym Piotrowi Zarembie, prezydent Andrzej Duda zdefiniował najważniejszy spór w dzisiejszej polityce. Co ciekawe, nie jest to front sporu dobrej zmiany i opozycji, ale właśnie sporu w łonie obozu rządzącego.
„Różnimy się co do metod, ale nie co do celów” – mówi prezydent o braku porozumienia z PiS. Oznacza to, że spór nie dotyczy kierunku zmian, ale stopnia ich radykalizmu. A mówiąc inaczej – kosztów, jakie należy zapłacić za przyjmowane rozwiązania. „Dlatego właśnie Polacy wybrali mnie na prezydenta. Nie dlatego, że chciałem dzielić, ale dlatego, że chciałem łączyć. Oni chcą dobrej zmiany, nie dobrej rewolucji” – mówi. I dorzuca zaraz: „Ja zawsze byłem w PiS politykiem umiarkowanym”. To pierwszy raz, gdy prezydent otwarcie mówi o tym, co go dzieli z PiS. Podział na prawicę umiarkowaną i radykalną nie jest jedynie publicystycznym wymysłem, ale realnym sporem w obozie dobrej zmiany. Warto tu przypomnieć słowa samego Dudy, który już półtora roku temu apelował o narodowe pojednanie i wzajemne przebaczenie przy okazji rocznicy katastrofy smoleńskiej, co spotkało się z ostrą reakcją prezesa PiS.