Mężczyznę dowieziono do prokuratury przed godz. 11. Spędził tam kilkadziesiąt minut. Podczas przesłuchania odczytano mu zarzut o charakterze terrorystycznym, zarzut usiłowania zabójstwa wielu osób z użyciem materiałów wybuchowych oraz sprowadzenia zagrożenia życia wielu osób. - Przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień – mówi Robert Tomankiewicz, z delegatury zamiejscowej Prokuratury Krajowej we Wrocławiu.
Prokurator ujawnił, że 22-latek jest studentem wydziału chemii Politechniki Wrocławskiej. Pochodzi ze Szprotawy w lubuskim i tam został wczoraj zatrzymany. Jego mieszkanie przeszukano. Podobnie jak to we Wrocławiu, które wynajmował student. Na razie nie są znane motywy działania młodego mężczyzny.
Śledczy nie potwierdził, że student szykował się do kolejnych zamachów. – Nie udzielę informacji – powiedział jedynie prokurator Tomankiewicz. Zapowiedział, że prokuratorzy przygotowują wniosek o aresztowanie studenta. Jeszcze dziś zostanie skierowany do sądu. Pawłowi M. grozi nawet dożywocie.
Bombę we wrocławskim autobusie linii 145 podłożono w ubiegły czwartek. Zrobił to młody mężczyzna, w okularach i w kapturze. Gdy pojazd dojechał do centrum wysiadł zostawiając w nim żółtą reklamówkę. Jedna z pasażerek zwróciła mu uwagę, ale mężczyzna nie wrócił po pakunek. Kobieta oddała go kierowcy, a ten szybko wyniósł go z pojazdu. Wtedy doszło do wybuchu, w którym niegroźnie została ranna jedna osoba.
Policjanci pięć dni szukali bombera. Do Wrocławia wysłano większe siły policyjne z Komendy Głównej. Miejscowych funkcjonariuszy wspomagali koledzy z Niemiec, skąd sprowadzono m.in. specjalnie szkolone psy.