Według prokuratury 23 listopada 2015 r. Adam Z. zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Oskarżono go o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Taki czyn zagrożony jest karą do 25 lat więzienia lub dożywociem. Prokuratura wnosiła o karę 15 lat pozbawienia wolności, a rodzina Ewy Tylman żądała dla oskarżonego dożywocia.
Czytaj też: Zabójstwo Ewy Tylman: Adam Z. uniewinniony
Oskarżony nie przyznał się w trakcie procesu do zarzucanego mu czynu. Został uniewinniony, gdyż w ocenie sądu "materiał dowodowy zgromadzony w sprawie nie pozwolił na przyjęcie, by oskarżony Adam Z. dopuścił się popełnienia zbrodni zabójstwa Ewy Tylman w sposób opisany w akcie oskarżenia, ani w jakikolwiek inny sposób przyczynił się do jej śmierci". Z materiału dowodowego nie wynikało też zdaniem sądu, kiedy i w jakich okolicznościach Ewa Tylman znalazła się w rzece, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy ktoś przyczynił się do jej śmierci.
Dzisiaj Sąd Apelacyjny w Poznaniu uwzględnił apelację wniesioną przez prokuraturę i rodzinę zmarłej Ewy Tylman i skierował sprawę do ponownego rozpoznania. Jak podaje Polsatnews, sędzia podkreślił w uzasadnieniu, że sąd pierwszej instancji "wydał niewłaściwy wyrok".
– Z pierwszych wyjaśnień Adama Z. wynika wprost, że Ewa przed nim uciekała, potknęła się i wpadła do wody. Adam Z. widząc to, odwrócił się i uciekł jak tchórz. Brak jest podstaw do stwierdzenia, że Adam Z. dopuścił się zabójstwa. Jednak co najmniej powinien odpowiadać za nieudzielenie Ewie Tylman pomocy. Jak odchodził od rzeki, Ewa Tylman żyła, płynęła i on o tym wiedział – tak uzasadniał wyrok uchylający sędzia Marek Kordowiecki, cytowany przez "Głos Wielkopolski".