W raportach badaczy opisano 53 incydenty przypisywane seksomnii. Radiowa redakcja Eko przeprowadziła analizę osiemnastu przypadków gwałtów w ciągu ostatnich sześciu lat, w których pozwani powoływali się na to zaburzenie. W dziesięciu przypadkach sąd orzekł, że nie są winni napaści seksualnej. W pięciu oskarżeni wyszli obronną ręką tylko dlatego, że eksperci nie mogli wykluczyć, że popełnili oni swoje czyny we śnie. Czyli cierpieli na seksomnię.
W radiowym reportażu wystąpiły trzy ofiary gwałtu. Najpierw opowiada Lena, zgwałcona kilka lat temu. Budzi się przerażona po penetracji. Sąd apelacyny orzeka, że została zgwałcona. Jednocześnie oczyszcza mężczyznę z zarzutów, ponieważ nie uważa, że nie jest niemożliwe, by nie spał w czasie napaści. Brak tu z jego strony premedytacji. Zszokowana Lena opowiada, że oceniła jednak meżczyznę jako zupełnie wybudzonego. Następny przypadek dotyczy trzynastolatki, która zachodzi w ciążę. Z badania DNA wynika, że ojcem jest mężczyzna powyżej 50. roku życia. Zostaje jednak uwolniony od zarzutów, ponieważ instancja apelacyjna wyrokuje, że do stosunku mogło dojść we śnie. Podobny charakter ma także historia kobiety, która się budzi penetrowana przez kolegę, który zszedł z łóżka na podłogę, gdzie spała. Orzeczenie arbitrów jest podobne. Kolega mógł działać we śnie. Dlatego nie odpowiada prawnie za swoje czyny.
Nie wszyscy jednak eksperci aprobują oczyszczające z zarzutów gwałtu wyroki. Według oceny amerykańskiego badacza zaburzeń snu Carlosa Schencka orzeczenia nie są relewantne, ponieważ żaden z oskarżonych nie został zdiagnozowany jako somnabulik. Mało tego, trzy odsłony świadczyły o aktywnościach niespowodowanych zakłóceniami snu, tylko stanem nietrzeźwości.
Wobec coraz częstszych głosów krytykujących uniewinnienia zaczyna się w kraju dostrzegać potrzebę badań nad seksomnią. Badań, na których by się mogły opierać sądy. Sprawę utrudnia wszakże fakt, że do tej pory żadnego procesu o łamanie prawa we śnie nie dopuszczono do Sądu Najwyższego, czego efektem jest brak prejudykatu. Może by do niego doszło, gdyby podejrzanemu o gwałt 27- latkowi, który zachowywał się jak somnabulik i został skazany w instancji apelacyjnej, Sąd Najwyższy nie odmówił ponownego rozpatrzenia.
Prezes sądu apelacyjnego Ewa Wersäll przyznaje, że sytuacja jest problematyczna, ponieważ dotyczy poważnych procesów karnych. Jeżeli panuje w nich niepewność, to zawsze korzysta na tym pozwany – wyjaśnia. Oznacza to, że w razie wątpliwości, pozwanego się raczej uwalnia od oskarżeń, niż skazuje. Dlatego niezwykle ważny jest dostęp do rzetelnych badń. Same sądy bowiem nie są w stanie ocenić wiarygodności badań pod tym względem.