Propozycja wytycznych w sprawie konkretnej ilości narkotyków na własny użytek, która pozwala umorzyć postępowanie karne przeciwko jej posiadaczowi („Rzeczpospolita" z 24 kwietnia 2015 r.), podważa sens walki z handlarzami śmiercią. Jeżeli średnio jedna porcja marihuany to 1 gram, tolerowanie posiadania 10 gramów tego miękkiego narkotyku jest uprzejmym ukłonem w stronę przestępczości zorganizowanej. Dilerzy będą mogli spokojnie dystrybuować swój towar w dyskotekach, szkołach i wszędzie tam, gdzie znajdą się klienci.
Postulaty legalizacji sprzedaży narkotyków stoją za niejedną karierą polityczną (poseł, burmistrz). Zwolennicy dopuszczenia ich do swobodnego obrotu twierdzą, że nie można nikogo zmuszać do zdrowego trybu życia i skoro legalne są alkohol i papierosy, to dlaczego zabraniać sprzedaży narkotyków. Takie skrajnie liberalne podejście do problemu konsumpcji środków odurzających opiera się na fałszywej koncepcji wolności, bez żadnych ograniczeń i bez brania odpowiedzialności za rzeczywiste skutki używania tych środków. Bardzo wygodnie jest twierdzić, że każdy jest kowalem swojego losu i skoro ktoś chce używać czy nadużywać narkotyków, to żaden przepis prawny go od tego nie odwiedzie. Owszem, sam art. 148 kodeksu karnego także nie odwiedzie zabójcy od pozbawienia życia człowieka, co nie znaczy, iż powinniśmy uchylić kodeks karny. Chodzi tylko o to, czy prawo ma sankcjonować każdy rodzaj aktywności człowieka, czy też nie ma dawać zgody na pewne zachowania. Prawo nie może kapitulować przed kolejnymi negatywnymi zjawiskami, a niepowodzenie prohibicji w Stanach Zjednoczonych nie może być argumentem za legalizacją produktów uzależniających o wiele szybciej niż alkohol i prowadzących często do szybkiej śmierci ich konsumentów.
Zasada zero tolerancji dla negatywnych zachowań przynosi lepsze skutki niż skrajna liberalizacja przepisów. Widać to na przykładzie Holandii, która pierwsza zalegalizowała sprzedaż niektórych środków odurzających, a teraz nie radzi sobie z turystyką narkotykową. Jeżeli zrezygnujemy z karania za posiadanie dziesięciu porcji narkotyku, to udzielimy znaczącego wsparcia gangom specjalizującym się w handlu narkotykami, a co gorsza, doprowadzimy do wzrostu liczby osób uzależnionych.
Należy szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie: jakie są prawdziwe skutki konsumpcji narkotyków? Każdy człowiek wie, jak wyglądają kolejne etapy życia narkomana i jego najbliższych. Twierdzenie, że to jest jego życie, jego sprawa, zupełnie pomija dramaty rodzin narkomanów, które cierpią razem z nimi i ponoszą olbrzymie szkody materialne oraz duchowe. Poważne szkody ponosi również budżet państwa, który finansuje leczenie narkomanów oraz pomoc ich rodzinom, zakłady ubezpieczeń wypłacające odszkodowania za wypadki komunikacyjne spowodowane przez odurzonych kierowców i pieszych oraz wiele instytucji i podmiotów borykających się z problemami uzależnień.
Zakaz posiadania narkotyków wynika z regulacji międzynarodowych. Konwencja Narodów Zjednoczonych z 1988 r. o zwalczaniu nielegalnego obrotu środkami odurzającymi i substancjami psychotropowymi, ratyfikowana przez Polskę w 1994 r. (DzU z 1995 r. nr 15, poz. 69), obliguje nasz kraj do utrzymania kryminalizacji posiadania tych środków. Rozszerzanie możliwości umarzania postępowania w takich sprawach nie przyniesie niczego dobrego, wręcz ułatwi omijanie zakazu dystrybucji narkotyków. Rolą prawa karnego nie jest promocja środków szkodliwych nie tylko dla zdrowia, ale i dla życia ludzkiego. Żaden diler narkotykowy nie powinien się czuć bezkarny tylko dlatego, że jakieś wytyczne będą przeszkodą w wymierzeniu kary. Pozostawienie prokuratorowi i sędziemu możliwości samodzielnej oceny niewielkiej ilość narkotyku jest lepsze niż nakazanie im odwoływania się do absurdalnych wytycznych.