Na szpitalnej liście refundacyjnej jest ok. 300 leków. Nawet jeśli minister zdrowia wpisze je do wykazu, chorzy mogą na rozpoczęcie terapii czekać miesiącami. NFZ musi ze szpitalami podpisać umowy na podawanie farmaceutyków.
Długie procedury
Prawnicy wskazują, że ustawa refundacyjna nie wyznacza NFZ terminów rozpoczęcia finansowania leków.
– Minister ogłasza refundację, ale NFZ nie spieszy się z wykonywaniem obowiązków i uniemożliwia terapie – mówi adwokat Bartłomiej Kuchta. Jako przykład podaje lek Gilenya, innowacyjny preparat, który może powstrzymać rozwój stwardnienia rozsianego (SM). Pojawił się na liście refundacyjnej 1 stycznia 2013 r., ale wciąż jest dla wielu chorych niedostępny. Leczyć się nim nie może Dorota Zielińska, cierpiąca od dziesięciu lat na SM. Dlatego mec. Kuchta, jej pełnomocnik, pozwał NFZ za to, że nie podpisał jeszcze umowy na lek.
6,8mld zł wydał NFZ na refundację leków w 2012 r.
– Leczenie preparatem Gilenya jest w Polsce od pół roku gwarantowane. NFZ powinien zakończyć swoje procedury w takim terminie, by było dostępne natychmiast po ogłoszeniu refundacji – mówi mec. Kuchta.