Tysiące pacjentów czekających na planowy zabieg może przeżyć spory szok, kiedy pracownik Narodowego Funduszu Zdrowia poinformuje ich, że szpital, w którym zamierzali się leczyć, zakończył umowę z publicznym płatnikiem. Obowiązująca od niedzieli ustawa o sieci szpitali finansowanie z budżetu państwa gwarantuje bowiem tylko 594 placówkom.
Bałagan w kolejce
Pozostałych kilkaset, które miały dotychczas umowy z NFZ, zostało skazanych na komercyjne świadczenie usług, a ich pacjenci zostaną przepisani do lecznic zakwalifikowanych do sieci. Polacy, czekający nawet dwa lata na planową operację zaćmy lub endoprotezoplastyki stawu biodrowego mogą nie być najszczęśliwsi, kiedy się okaże, że zamiast przez wybranego lekarza zostaną zoperowani przez rezydenta w powiatowym szpitalu. Najbardziej może zdenerwować ich fakt, że przyjdzie im poczekać. Choć resort zdrowia zapewnia, że wpisani na listę w szpitalu, który nie został włączony do sieci i nie ma kontraktu z NFZ, mogą przepisać się na listę prowadzoną przez placówkę w sieci, a kolejność przyjęć będzie ustalona zgodnie z datą zgłoszenia w poprzednim szpitalu. Zdaniem ekspertów szansa na to, że zabieg odbędzie się w terminie zaplanowanym w placówce prywatnej, jest bliska zera. Głównie dlatego, że trudno o szpital państwowy, który miałby wolne terminy, a żaden z nich nie przesunie własnych pacjentów, by zrobić miejsce tym z lecznic prywatnych.
Najgorsze nadejdzie
Na razie konieczność przepisania się do kolejki to najbardziej dotkliwa konsekwencja ustawy o sieci szpitali. Wbrew obawom przeniesienie nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej (NPL) do szpitali I, II i III stopnia, a więc znajdujących się najbliżej pacjentów, przeszła bez większych problemów. Jedyną konsekwencją była nieco większa liczba pacjentów w szpitalnych poczekalniach.
O wiele poważniejsze konsekwencje niesie ze sobą powierzenie dyrektorom szpitali budżetu i obowiązku takiego zaplanowania wydatków, by zabezpieczyły potrzeby zdrowotne wszystkich pacjentów na ich terenie. Szefowie 594 placówek, które znalazły się w sieci, mają trudny orzech do zgryzienia, zwłaszcza że ryczałt na ostatni kwartał 2017 r. wyliczany był na podstawie świadczeń wykonanych i sprawozdanych w 2015 r., kiedy część wysokospecjalistycznych procedur w kardiologii, neonatologii i ortopedii było wycenionych o wiele wyżej, a w razie przekroczenia kontraktu szpitale mogły liczyć na zwrot pieniędzy za nadwykonania.
Teraz będą musieli zmieścić się w sumie, jaką przewidział dla nich NFZ, i w jej ramach zapewnić pacjentowi nie tylko hospitalizację i zabiegi operacyjne, ale dostęp do poradni specjalistycznych oraz rehabilitacji. Choć resort zapewnia, że te rozwiązania skrócą kolejki i zapewnią pacjentom kompleksową opiekę, rzeczywistość może zaskoczyć.