Krakowscy samorządowcy poradzili sobie z tym. Powiedzieli, że w Krakowie nie ma palenia węglem tylko lekkimi olejami opałowymi, ewentualnie gazem. Wszyscy muszą się do tego dostosować. W Warszawie zaczęły się dopłaty do zakupu nowych kotłów.
Tak, na dniach wszedł program dopłat do wymiany kotłów do 7 tys. zł lub 75 proc. kosztów takiego kotła będzie dofinansowane. Jest to dobra wiadomość, ale trzeba mieć świadomość, że sama dopłata nie wystarczy. Ważne jest też by nie można było takich starych pieców instalować. W Małopolsce mieliśmy przykład tego, że w roku 2014 zainstalowano z dopłat 3 tys. nowoczesnych kotłów na paliwa stałe, ale też zainstalowano 14 tys. "kopciuchów". Program dopłat przy braku zakazu instalowania starych pieców mija się z celem.
Czyli która drogą powinniśmy iść? Wyeliminować stare kotły czy ograniczyć stosowanie niektórych paliw?
I jedno i drugie. Obydwie metody są potrzebne. To, co robi ministerstwo rozwoju jest bardzo ważne bo eliminuje z rynków producentów"kopciuchów", którzy będą musieli się przestawić na produkcję nowocześniejszych urządzeń. Działania lokalne są bardzo ważne i są uzupełnieniem rozporządzenie resortu. W rejonie, w którym zanieczyszczenie jest najsilniejsze samorządy mogą wprowadzić program dopłat, regulacje, które będą bardziej restrykcyjne, które ograniczą korzystanie z kotłów klasy V w perspektywie dużo bliższej niż 20 lat.
Pierwszy raport NIK dot. norm węgla miał miejsce w 2004 r. Powietrze to jedna z najbardziej zaniedbywanych polityk w Polsce. Mało kogo to obchodziło przez wiele lat. Problem stał się na tyle poważny, że wszyscy o nim mówią.
Mam wrażenie, że zapanowała panika, który napędza sprzedaż dla producentów masek oczyszczających powietrze. Bardziej zaawansowane maski niż budowlane kosztują od 50 zł do 200 zł. Jest to przerzucenie na ludzi kosztów walki z zanieczyszczonym powietrzem. Czy widzi Pan możliwość by zadać zwrotu kosztów od władz samorządowych?
Są to koszty, które przez zaniechanie władz są przerzucane na obywateli. Kupują kosztowne oczyszczające powietrze, maski. Przykładem odpowiedzi obywatela na to zagrożenie mamy w Rybniku, gdzie nasz aktywista pozwał ministerstwo środowiska do sądu o symboliczne odszkodowanie 50 tys. zł.
Symboliczne 50 tys. zł?
To nie jest dużo jeśli chodzi o skalę zjawiska jakie ma miejsce w Rybniku. Powód argumentuje to w ten sposób, że stał się więźniem we własnym domu. Może wyjść ale w wysokiej jakości masce, którą musi później szybko wymienić. Sprawa jest w sądzie. Aktywista powołuje się na pewne precedensy. Teraz przesłuchiwani są świadkowie. Bardzo jestem ciekaw rozstrzygnięcia sądu.
Gdyby wygrał, to mogłoby to przyspieszyć zmiany w przepisach.
Być może. W polskim prawie precedensy nie obowiązują. Pewnie za każdym razem trzeba by udowadniać, że określona osoba nie może wyjść z domu z powodów zanieczyszczenia powietrza. W Rybniku ewidentnie ma to miejsce.
Czy aplikacja Głównego Inspektoratu Środowiska, która podaje dane z najbliższego punktu kontrolnego, to jest faktycznie dobra informacja?
To narzędzie pokazuje stężenie zanieczyszczenia powietrza na terenie konkretnej stacji. W Warszawie są tylko 4 takie stacje. Stolic ma ponad 500 km
2
powierzchni. To zdecydowanie za mało. W Berlinie jest 63, a w Pradze 24. Widzimy jak bardzo to narzędzie jest niedoskonałe.
Dokonywaliśmy pomiarów pyłomierzem tam, gdzie tych stacji nie ma. Na Targówku i w Wawrze to powietrze jest dużo gorsze niż w Śródmieściu. Mieszkańcy tych dzielnic nie mają o tym pojęcia.
Siergiej w #RZECZoPRAWIE