Kilka miesięcy temu w Poczcie Polskiej głośny był przypadek młodej pracownicy, której przełożone kazały sporządzić listę tzw. pożeraczy czasu. Musiała szczegółowo opisywać, ile minut spędza w toalecie, jak długo zajmuje jej parzenie herbaty lub przerwa na posiłek. Sprawa wyszła na jaw, dopiero gdy matka nękanej dziewczyny przyszła ze skargą do firmy.
Prześladowczynie, które tłumaczyły, że był to „niewinny żart", zostały ukarane, a innych pracowników do podobnych „niewinnych żartów" spółka chce zniechęcić wprowadzoną w lipcu polityką antymobbingową. Jest tam stanowczy zakaz podejmowania działań noszących cechy mobbingu lub dyskryminacji z ostrzeżeniem, że wobec winnych pracodawca wyciągnie konsekwencje.
Dalej niż kodeks pracy
– Pokazujemy pracownikom, że są dla nas ważni i że nie akceptujemy pewnych zachowań w firmie, np. takich, które powodują, że pracownik ma niską samoocenę, czuje się upokarzany. Mobbingiem mogą być również sytuacje, gdy przełożony nie daje swojemu podwładnemu żadnej pracy – wyjaśnia Katarzyna Kierzkowska, dyrektor Centrum Zarządzania Kadrami Poczty Polskiej. Według niej przyjęcie tak szczegółowych regulacji było konieczne, gdyż obowiązujące przepisy antymobbingowe w kodeksie pracy są mało precyzyjne.
Wewnętrzne przepisy Poczty Polskiej przewidują teraz konkretne konsekwencje za naruszenie wewnętrznych regulacji. Może to być kara pozbawienia premii, nagana, zmiana stanowiska lub miejsca wykonywania pracy, a nawet zwolnienie dyscyplinarne. Karze podlegać będą także pracownicy, którzy niesłusznie oskarżą innych o stosowanie mobbingu, krzywdząc ich tego typu oskarżeniami. – Ten przepis przyjęliśmy na wniosek związków zawodowych – dodaje Kierzkowska.
Nowe regulacje Poczty Polskiej chwali Krzysztof Śmiszek, prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego – tyle tylko, że to jedna z nielicznych dużych państwowych firm, które zdecydowały się na walkę z dyskryminacją i mobbingiem.