To niezwykle ważne. Chcemy, żeby urzędy pracy stały się miejscem, gdzie rzeczywiście bezrobotni szukają pracy, a nie rejestrują się, by mieć np. prawo do składki NFZ czy świadczeń socjalnych.
O tym mówi się od lat, powtarza to także każdy minister. Co pan zamierza z tym zrobić?
Na razie zbadamy to zjawisko, postawimy diagnozę, a następnie wprowadzimy leczenie.
Ale taką odpowiedź słyszymy na każdym kroku. Chodzi mi o konkrety.
Konkrety będą po rozmowach z dyrektorami urzędów pracy. Pierwsze takie spotkanie już jutro.
W listopadzie przypada termin podniesienia progów dochodowych uprawniających do świadczeń rodzinnych. Czy podniesie je pan i dzięki czemu więcej dzieci zyska prawo do zasiłków?
Tak. Planujemy taką podwyżkę. Progi od 2004 roku nie były podwyższane i przez to prawo do zasiłków straciło ponad 2,5 mln dzieci. Chcemy zatrzymać to zjawisko.
Obecnie świadczenia przysługują, jeśli dochód na członka rodziny nie przekracza 504 zł. Ile wyniesie próg po zmianach?
Mamy na to zarezerwowane 700 mln zł na ten rok, pytanie, ile pieniędzy możemy otrzymać w 2013 roku. Będziemy to negocjować, ale chciałbym, żeby progi poszły w górę.
A czy podwyższone także zostaną zasiłki rodzinne i dodatki do nich?
Zgodnie z ustawą o świadczeniach rodzinnych w tym roku przeprowadzimy ich weryfikację, tak aby wysokość zasiłku rodzinnego nie była niższa niż 40 proc. tzw. wartości koszyka żywnościowego. To oznacza, że zasiłki zostaną podniesione.
Młodzi, oprócz problemów z pracą, mają np. kłopoty z zapisaniem dzieci do przedszkoli. Pan odpowiada za politykę rodzinną. Czy zrealizuje pan obietnicę PO z kampanii wyborczej, że gminy dostaną jakieś pieniądze z budżetu na przedszkola?
To kompetencja Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Formalnie tak, ale to jedna z głównych barier wyższej aktywności młodych ludzi na rynku pracy. Czy będzie pan zabiegał w rządzie, by znalazły się pieniądze na przedszkola.
W moich kompetencjach jest opieka nad dziećmi w wieku 0 – 3 lata.
Ale my pytamy o przedszkola?
Porozmawiam na ten temat z minister Krystyną Szumilas.
A jakie widzi pan trzy najważniejsze rzeczy do wykonania przez resort pracy w tym roku?
Przede wszystkim zmiany w systemie emerytalnym zapowiedziane w exposé. A poza tym właśnie polityka wobec młodych na rynku pracy oraz szeroko pojęta polityka senioralna. I to zarówno w odniesieniu do seniorów aktywnych zawodowo, jak i osób w wieku poprodukcyjnym. Na przykład wolontariat wśród osób starszych bardzo dobrze funkcjonuje w innych krajach europejskich czy USA. Wykorzystajmy ich doświadczenia. W Polsce dobrze rozwinięty jest jedynie wśród młodych osób. Populacja osób starszych będzie jednak się zwiększać, podobnie jak poprawiać się będzie jakość czy stan zdrowia seniorów. Może dobrą rzeczą byłaby np. aktywizacja, także na jakąś część etatu, byłych nauczycielek szczególnie w małych miejscowościach.
A ma pan pomysł na to, jak zwiększyć wysokość minimalnej emerytury? Polska ma jeden z najniższych jej poziomów w porównaniu z innymi krajami.
To prawda, minimum socjalne jest wyższe niż minimalna emerytura. Dobrym krokiem do zwiększenia świadczenia minimalnego jest waloryzacja kwotowa. Emerytury tych osób zostaną podwyższone nie o 30 zł, ale o 71 zł.
To zdarzenie jednorazowe. Chodzi o działania, które podniosą najniższe emerytury, ale nie kosztem osób, które dostają wyższe świadczenia.
Tak, to jednorazowa waloryzacja. Ale powiedziałem też, że należy poszerzyć dyskusję na temat najlepszego rozwiązania na waloryzację. Nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą zadowoleni z waloryzacji. Może rozwiązaniem jest waloryzacja inflacyjna z równoczesnym podnoszeniem minimalnego świadczenia.
A jak będą podnoszone świadczenia od 2013 roku?
Według dotychczasowych zasad – wskaźnik waloryzacji uwzględni wzrost cen i 20 proc. realnego wzrostu płac.
Priorytetem resortu jest niewątpliwie ustawa dotycząca podnoszenia wieku emerytalnego. W którą stronę będą szły prace, gdy z jednej strony propozycję przedstawia premier w exposé, a z drugiej koalicjant chce, by kobiety, które urodziły dzieci, wcześniej przechodziły na emeryturę?
Propozycja PSL nie stoi w kontrze z propozycją premiera. PSL nie mówi: nie podnośmy wieku emerytalnego do 67 lat, dajmy możliwość wyboru kobiecie, która urodziła i wychowała dzieci. Ta propozycja wywołała dyskusję, co jest bardzo pozytywne. Mamy też propozycję OPZZ, który proponuje, by możliwość przejścia na emeryturę zależała od liczby lat składkowych.
A zatem mamy trzy propozycje, która z nich jest panu najbliższa?
Mamy nakreślony kierunek przez pana premiera. Wiek emerytalny ma być wydłużony do 67 lat. I równocześnie mamy poszerzanie tej dyskusji o różne inne propozycje.
Słusznym kierunkiem jest skracanie kobietom o trzy lata wieku emerytalnego za każde urodzone dziecko?
Od zmian demograficznych w Europie i Polsce nie uciekniemy. W Polsce wskaźnik dzietności wynosi 1,38 i jesteśmy pod tym względem na szarym końcu. Ważna w propozycji PSL jest wolność wyboru. Kobieta nie jest zobligowana do tego, że jak urodzi dzieci, to musi wcześniej przejść na emeryturę. Może warto pomyśleć o minimalnym wieku, w jakim kobieta będzie mogła przechodzić na emeryturę.
Czyli jakim?
Cennym doświadczeniem tej koalicji jest umiejętność dyskusji i dochodzenia do dobrych rozwiązań. I to udało się w pracach nad składką zdrowotną rolników.
Czy propozycja PSL nie dyskryminuje płci?
Dyskryminacją ze względu na płeć, zdaniem niektórych, może być dziś niższy wiek emerytalny kobiet.
Projekt resortu pracy dotyczący wydłużenia wieku emerytalnego pogodzi trzy propozycje?
Pan premier nakreślił wizję i w oparciu o nią pracujemy nad projektem. Ta ustawa będzie obszerna, bo odnosi się do wielu zmian w wielu ustawach. Departament Ubezpieczeń Społecznych bardzo intensywnie nad nią pracuje. Moment przyjęcia ustawy przez Sejm i podpisania jej przez prezydenta nie kończy prac nad problemem wydłużania wieku emerytalnego. Nie wolno mówić o wydłużaniu wieku, nie mówiąc równocześnie o warunkach pracy czy opiece zdrowotnej. Dlatego ta zmiana jest tak ewolucyjna, rozłożona w czasie, żeby dostosowywać inne elementy.
Minister Michał Boni wielokrotnie mówił o dalszych zmianach w działalności funduszy emerytalnych i potrzebie podnoszenia efektywności ich działania. Cały czas nie wiemy, jak będzie wyglądała wypłata emerytur z kapitałowej części systemu emerytalnego. Kiedy można się spodziewać zmian w tym zakresie?
Jak skończymy prace nad ustawą dotyczącą wieku emerytalnego oraz nad innymi, które wynikają z exposé, to w maju – czerwcu zajmiemy się tym, jak rozwiązać sposób wypłat emerytur. Propozycje już padały.
A która z nich jest panu bliższa? Pojawiło się ich kilka: by zajął się tym ZUS albo specjalne nowe instytucje – zakłady emerytalne czy też firmy ubezpieczeniowe.
Mamy z czego wybierać. Nie wiem, w którym kierunku pójdziemy. Mamy jeszcze 1,5 roku.
Gdzie widzi pan pole do zmian w działalności OFE?
Duże zmiany w działalności OFE nastąpiły w ubiegłym roku. Spokojnie trzeba się przyjrzeć ich skutkom. Wnioski, zgodnie z zapisem w ustawie, zostaną przedstawione Radzie Ministrów i w Sejmie po dwóch latach.
Istnieje obawa, że składka przekazywana funduszom emerytalnym w ogóle zostanie zlikwidowana i możemy pójść drogą węgierską. Czy to jest realne zagrożenie?
Składka została zmniejszona o 5 pkt proc. Dajmy sobie czas i zobaczmy, jak to funkcjonuje w tym schemacie.
Jeśli się okaże, że nie funkcjonuje, to zastanowimy się, czy nie zlikwidować OFE?
Wyciągniemy wnioski ze zmiany, która zaszła w 2011 r. Nie można zmian dokonywać corocznie.Nie można odpowiedzialnie powiedzieć dzisiaj, że zlikwidujemy całą składkę na OFE, jeżeli nie zobaczymy skutków ubiegłorocznej zmiany.
Sytuacja na giełdzie związana z kłopotami państw i wynikające z niej straty OFE w 2011 r. wyraźnie pokazują, że trzeba chronić oszczędności osób w wieku przedemerytalnym. Jest pan zwolennikiem powstawania bezpiecznego funduszu emerytalnego czy też, co proponowała była minister pracy, przekazywania pieniędzy osób w wieku przedemerytalnym do ZUS?
W końcówce lat 90. zdecydowaliśmy się na zmianę systemu emerytalnego. Po dziesięciu latach doszło do pierwszej poważnej jego zmiany. Wszystko wymaga czasu. Zmian nie wolno robić z dnia na dzień.
Nie ma zatem planu ochrony oszczędności Polaków?
Na pewno ochrona pieniędzy, które mają być wypłacane emerytowi, jest rzeczą ważną. Trzeba znaleźć najlepszą drogę dojścia do tego.
Jakiś czas temu pojawiła się propozycja ministra Michała Boniego, żeby podnosić składki emerytalne płacone przez osoby prowadzące działalność gospodarczą. Pana zdaniem warto do niej wrócić?
Jest duża otwartość dla tego pomysłu.
Pierwsza propozycja, aby objął pan stanowisko ministra pracy, padła cztery lata wcześniej. Od tamtego czasu interesował się pan tematyką, która dziś od pana zależy?
Zajmowałem się tą tematyką nie tylko jako lekarz, ale także jako radny miasta Krakowa. Jeśli chodzi o propozycję kierowania resortem, nie myślałem, że ta propozycja kiedykolwiek się powtórzy.